W Tbilisi, stolicy Gruzji, drugą noc z rzędui trwają masowe protesty przeciwko decyzji rządu o zawieszeniu negocjacji akcesyjnych z Unią Europejską do 2028 roku. Demonstranci, wyrażający prounijne aspiracje, starli się z policją, która użyła armatek wodnych, gazu łzawiącego i gumowych kul.
Eto Buziashvili, badaczka z Atlantic Council's Digital Forensic Research Lab, skomentowała sytuację na swoim koncie na Twitterze:
"4 rano w Tbilisi. To nie tylko kwestia Gruzinów przeciwstawiających się autorytarnemu reżimowi; to część większej globalnej walki między autorytaryzmem, a wolnością i demokracją. Jesteśmy zobowiązani do wniesienia naszego wkładu w tę walkę."
Jej słowa odzwierciedlają rosnące obawy wielu Gruzinów dotyczące kierunku, w jakim zmierza ich kraj, oraz ich determinację w obronie demokratycznych wartości i integracji z Europą.
Decyzja rządu o zawieszeniu rozmów z UE spotkała się z międzynarodową krytyką. Ambasador UE w Gruzji wyraził rozczarowanie, a Parlament Europejski wezwał do powtórzenia wyborów, oskarżając rząd o fałszerstwa wyborcze.
Protesty w Tbilisi są postrzegane jako wyraz sprzeciwu wobec rosnących tendencji autorytarnych w kraju oraz dążenia do zbliżenia z Rosją kosztem integracji z Zachodem. Demonstranci domagają się kontynuacji proeuropejskiego kursu i przestrzegania demokratycznych standardów.
Sytuacja w Gruzji pozostaje napięta, a rozwój wydarzeń będzie miał kluczowe znaczenie dla przyszłości kraju i jego relacji z Unią Europejską.
Źródło: Republika/X/The Times/AP News