Przed siedzibą rządu Ukrainy w Kijowie zaczęto wznosić barykady. Budują je uczestnicy demonstracji prounijnych, domagający się dymisji władz, które odmówiły w listopadzie podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE.
MSW Ukrainy ostrzegło, że ma informacje o przygotowaniach do szturmu siedziby prezydenta kraju Wiktora Janukowycza.
Budowanie barykad to odpowiedź na apel opozycji, która nawołuje do całkowitego unieruchomienia pracy instytucji państwowych. Opozycja podkreśla przy tym, że jej zwolennicy nie mają zamiaru używać siły, a jej akcje są pokojowe. W niedzielę po południu protestujący dotarli do budynku Rady Ministrów kolumną, która wyszła z Majdanu Niepodległości w centrum Kijowa.
Na miejscu przystąpili do wznoszenia barykady, która powstaje z będących na podorędziu materiałów: fragmentów milicyjnych barierek ochronnych, betonowych kwietników, koszy na śmieci. Inna kolumna przeszła z Majdanu na ulicę Bankową, gdzie znajduje się siedziba prezydenta Janukowycza. Manifestanci zatrzymali się kilkadziesiąt metrów przed silnym kordonem milicyjnego specnazu, i położyli na ulicy wiązanki kwiatów. 1 grudnia w tym miejscu doszło do zamieszek, które - zdaniem opozycji - sprowokowali rządzący.
Według mediów w niedzielę na Majdanie Niepodległości zgromadziło się około 100 tysięcy ludzi. Opozycja mówi o milionie. Po południu ten plac w centrum ukraińskiej stolicy był szczelnie wypełniony. Tysiące ludzi znajdowało się na prowadzącej do Majdanu ulicy Chreszczatyk.
- Dziś zablokowana jest siedziba rządu, parlament i administracja prezydencka. Każdego dnia blokowane będą kolejne budynki, dopóki Janukowycz nie zrozumie, że nadszedł czas zmian - wołał ze sceny były szef MSW Jurij Łucenko. - Domagamy się od władz przede wszystkim podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE i dymisji rządu. Odzyskamy Ukrainę przejętą przez tę bandę! - mówił.
Ołeksandr Turczynow ze sztabu organizatorów protestów apelował, by część zgromadzonych pozostała na Majdanie, zaś pozostali poszli w kolumnie do dzielnicy rządowej. - Idziemy małymi grupkami: po 30-50 tysięcy ludzi - mówił Turczynow.