Pierwsze oddziały amerykańskich wojsk dotarły na południową granicę Stanów Zjednoczonych. Zadaniem żołnierzy jest pomoc straży granicznej w zatrzymaniu karawany migrantów z Ameryki Środkowej zmierzającej w kierunku USA. Decyzję o wysłaniu wojska na granicę podjął prezydent Donald Trump.
Około tysiąca żołnierzy rozlokowano niedaleko przejść granicznych w Kalifornii, Teksasie i Arizonie. Amerykańskie władze przewidują, że w jedno z tych trzech miejsc skieruje się karawana kilku tysięcy migrantów z Hondurasu i innych krajów Ameryki Środkowej.
Choć grupa znajduje się jeszcze ponad 1300 kilometrów od amerykańskiej granicy, Donald Trump uznał, że już teraz trzeba przygotować się na ich nadejście. Pentagon zapowiada rozlokowanie na granicy z Meksykiem 7 tysięcy żołnierzy, choć amerykański prezydent mówił w czwartek o zwiększeniu tej liczby do 15 tysięcy.
- Jeśli takie karawany wpuścimy do kraju to przyjdą za nimi kolejne, jeszcze większe. Takie zjawisko już ma miejsce. Nawet jeśli z tej grupy wykruszają się jedni migranci to dołączają do niej inni - argumentował.
Donald Trump poinformował, że jednym z zadań żołnierzy rozlokowanych przy granicy będzie przygotowanie miasteczek namiotowych, gdzie będą przetrzymywani migranci i uchodźcy do czasu rozstrzygnięcia przez sądy, czy mają być deportowani czy mogą pozostać w Stanach Zjednoczonych.