Burza śnieżna trwająca od kilku dni na dużym obszarze Stanów Zjednoczonych pochłonęła już co najmniej 50 ofiar śmiertelnych, poinformowała w poniedziałek wieczorem brytyjska telewizja BBC. Wcześniej informowano o 30-37 ofiarach śmiertelnych żywiołu.
Najbardziej ucierpiało miasto Buffalo w stanie Nowy Jork. W poniedziałek odnotowano tam 25 zgonów spowodowanych pogodą, poinformowała BBC. Ofiary śmiertelne wywołane ekstremalnymi warunkami pogodowymi odnotowano również w stanach: Vermont, Ohio, Missouri, Wisconsin, Kansas i Kolorado. Władze obawiają się, że ofiar żywiołu będzie więcej.
Na południu Florydy temperatury spadły tak nisko, że legwany zamarzały i spadały z drzew. Rekordowo niskie temperatury zarejestrowano w Montanie, gdzie temperatury spadły do minus 45 stopni Celsjusza.
"To jest wojna z matką naturą, która od czwartku uderza w nas ze wszystkich sił", powiedziała gubernator stanu Nowy Jork Kathy Hochul. Dodała, że miasto Buffalo wygląda jak strefa wojny.
W ciągu weekendu około 250 tys. domostw doświadczyło przerw w dostawie prądu; zasilanie stopniowo jest przywracane. Władze radzą mieszkańcom, by unikali podróży, jeśli nie jest to niezbędne.
Obszar burz śnieżnych rozciągał się od Kanady aż po Rio Grande na południu. Śnieżyce nawiedziły również prowincje Ontario i Quebec w Kanadzie, jednak według prognoz ustąpią w ciągu najbliższych kilku dni.