W swoim drugim meczu drugiej fazy grupowej mistrzostw Europy, Polskie piłkarki ręczne przegrały w Debreczynie z Norweżkami 24:26.
To druga porażka w grupie I biało-czerwonych, które już wcześniej straciły szansę awansu do półfinału. W pierwszym meczu tej fazy uległy Dunkom 19:28. W ostatnim spotkaniu grupowym zmierzą się z Rumunkami. Zawodniczki trenera Kima Rasmussena awansowały do tego etapu z zaliczeniem dwóch porażek z pierwszej fazy turnieju - z Hiszpankami 22:29 i Węgierkami 23:29.
Przed meczem z utytułowanymi rywalkami, medalistkami igrzysk, mistrzostw świata i Europy, selekcjoner biało-czerwonych zapowiedział, że będzie oszczędzał podstawowe piłkarki, a da pograć ich zmienniczkom. Wszystko po to, aby odpoczęły przed środowym spotkaniem z Rumunią, która w poniedziałek niespodziewanie wygrała z brązowym medalistą olimpijskim z Londynu Hiszpanią 22:20.
Od początku na boisku pojawiła się po raz pierwszy po kontuzji kolana Kinga Byzdra, która jeszcze dzień wcześniej nie była pewna występu. Zmienniczki trzymały się dzielnie. Pierwsze gole zdobyły Marta Gęga i Katarzyna Janiszewska. Ze "starej gwardii" na boisku pozostawała jedynie kapitan drużyny Karolina Kudłacz, ale i ona usiadła na ławce w szóstej minucie, gdy doznała urazu.
Rywalki długo nie mogły znaleźć lekarstwa na rozhukaną, grającą na luzie polską młodzież. Gdy po efektownym rzucie z dystansu Aleksandry Zych biało-czerwone w 10. minucie prowadziły 6:3, trener Norweżek poprosił o czas. Anna Wysokińska dwoiła się i troiła w bramce, na kole "mieszała" Joanna Drabik, a trzy z rzędu trafienia zaliczyła Zych. Po kwadransie dwukrotne mistrzynie olimpijskie przegrywały 5:9.
Ku osłupieniu widowni podopieczne Rasmussena powiększyły przewagę w 19. minucie, po golu Drabik, do 11:6. Byzdra w dalszym ciągu świetnie rozdzielała piłki i cztero-, pięciobramkowa przewaga utrzymywała się. Norweżki były tak zaskoczone przebiegiem wypadków, że przy stanie 9:14, pięć minut przed przerwą, nieprawidłowo przeprowadziły zmianę, za co otrzymały dwuminutową karę. To mogło świadczyć tylko o ich zdenerwowaniu. Do końca pierwszej połowy toczyła się gra gol za gol i ostatecznie tę część biało-czerwone wygrały 15:11.
Wszyscy zadawali sobie pytanie, czy Polkom uda się utrzymać korzystny wynik w konfrontacji z pięciokrotnymi mistrzyniami kontynentu i dwukrotnymi globu. Jeszcze przez pięć minut po przerwie udawało się utrzymywać przewagę, jednak rywalki od tego momentu rozpoczęły odrabianie strat. W 38. minucie po trzech bramkach z rzędu przegrywały już tylko 17:18. W tym momencie Rasmussen wziął czas. Nie pomogło – Skandynawki wyrównały na 18:18.
W 41. minucie po długiej przerwie prowadzenie 19:18 objęły Norweżki. Polki przez prawie osiem minut nie potrafiły strzelić gola. Defensywa rywalek nie dawała się tak zaskakiwać jak w pierwszych 30 minutach. Biało-czerwonym z kolei skończyły się pomysły i po kwadransie drugiej połowy przegrywały 19:22.
Mistrzynie olimpijskie grały coraz swobodniej i czuły, że nic złego w tym meczu nie może im się stać. Ich zmęczone rywalki coraz częściej pudłowały, ale ambitnie grały do końca. Kiedy przy stanie 21:24 Wojtas nie wykorzystała karnego - nadal nie rezygnowały, jednak tym razem nie starczało umiejętności. Trafiały do bramki z rzadka i faworytki ME 2014 dość spokojnie dowiozły wygraną do końca.
Porażka oznacza, że Polki bez względu na rezultat ich ostatniego spotkania na ME z Rumunkami zajmą ostatnie miejsce w grupie I. Jednakże w grającej w Zagrzebiu grupie II Niemcy i Słowacja również mają zerowy dorobek punktowy, więc jest szansa przynajmniej na 11. pozycję w całym turnieju.
Norweżki zapewniły sobie w poniedziałek awans do półfinału.