Sven Hannawald, niegdyś najpoważniejszy rywal Adama Małysza, jest pod ogromnym wrażeniem, że Kamil Stoch był w stanie zregenerować się po Turnieju Czterech Skoczni w tak krótkim czasie. Polak w turnieju triumfował już po raz drugi, jednak teraz, wygrywając cztery konkursy, powtórzył to, co udało się jedynie Hannawaldowi.
– Wiem, jak człowiek jest wykończony. I nie wystarczy położyć się do łóżka, przespać dwie godziny dłużej i po sprawie. To zmęczenie wychodzi przez wiele tygodni. Nawet jak się chce zapomnieć, to wcale nie jest łatwe. Wszyscy o tym mówią, a w takim kraju jak Polska, gdzie skoki narciarskie są tak popularne, sukces kosztuje znacznie więcej - mówił.
Zapewne legendarny skoczek wie o tym najlepiej. Jak przyznaje, tym bardziej podziwia Stocha, który szybko "uporał się" z sukcesem i wrócił do czołówki rywalizacji.
– A Kamil jest znowu uśmiechnięty, zadowolony i rozluźniony. Podziwiam go, że tak szybko potrafi odbudować się fizycznie i mentalnie. To świadczy o tym, jak wspaniałym jest zawodnikiem - dodał.
Podczas lat świetności, Hannawald nie był lubiany przez środowiska polskich kibiców. Dziś sprawy mają się zupełnie inaczej.
– Oczywiście ludzie mnie cały czas rozpoznają, ale gdy wchodzę w Niemczech do sklepu, to właśnie Polacy do mnie najczęściej podchodzą, klepię po plecach, podają rękę, proszą o zdjęcie. Ta niechęć zamieniła się w sympatię i to bardzo miłe. Zresztą po sukcesie Kamila w Turnieju Czterech Skoczni na moim Instagramie (sven_hannawald) liczba obserwujących się podwoiła – z 5 na prawie 10 tysięcy, a większość z nich to byli Polacy - podkreślił.
Dziś o godz. 16:00 rozpocznie się ostatni konkurs mistrzostw świata w lotach. Jutro odbędzie się rywalizacja drużynowa.