– Ogólnie ocena jest pozytywna. Zaplanowane nadzieje na medal były w skokach narciarskich i to się udało. Gdyby nie wyjątkowy pech w konkursie na obiekcie normalnym, byłby jeszcze jeden krążek – mówił Apoloniusz Tajner po zakończeniu igrzysk olimpijskich w Pjongczangu.
25 z 62 reprezentantów Polski na igrzyska olimpijskie oddelegował związek narciarski. Prezes PZN Apoloniusz Tajner z postawy podopiecznych jest zadowolony.
– Ogólnie ocena jest pozytywna. Zaplanowane nadzieje na medal były w skokach narciarskich i to się udało. Gdyby nie wyjątkowy pech w konkursie na obiekcie normalnym, byłby jeszcze jeden krążek – mówił Tajner.
W rozmowie poruszono również kwestię kontraktu trenera polskich skoczków i jego wygaśnięcia wraz z końcem sezonu. Tajner zapewnił, że odbył z trenerem długą rozmowę i złożył propozycję dalszej współpracy.
– Praktycznie wszystko sobie omówiliśmy, a do tematu wrócimy po kończących sezon zawodach w Planicy. Stefan wraca teraz do domu, gdzie chce wszystko omówić z rodziną. Przyznał też, że rozmawiał z prezesem austriackiej federacji Peterem Schroecksnadelem, ale do żadnych ustaleń nie doszło. To na czym mu najbardziej zależy to kwestie z zakresu zaplecza kadry, metodologii treningu, technologii, które umożliwiłyby dalszy rozwój grupy. O szczegółach nie chcę jednak mówić – stwierdził prezes PZN.
Apoloniusz Tajner odniósł się też do przyszłości polskich biegów narciarskich: "Perspektywiczni są bracia Bury – Dominik i Kamil. Tu zebrali doświadczenie, a za cztery lata na igrzyskach w Pekinie mogą walczyć o znacznie wyższe cele. Do tego dojdzie doświadczony Maciek Staręga, który łamiąc kości dłoni w grudniu mocno sobie utrudnił rywalizację tutaj. Widzę również konieczność podzielenia kadry na kobiecą i męską. Prawdopodobnie trener Janusz Krężelok pozostanie z chłopcami, a kto obejmie dziewczyny, w tym momencie jeszcze nie wiem".