Sajid, syn Muhamada Aliego Sadpary, opowiedział o ostatnich wydarzeniach na K2. - Myślę, że oni zdobyli szczyt. Musiało dojść do wypadku podczas zejścia, bo w nocy zaczęło mocno wiać. Byli powyżej 8000 m dwa dni. Na takiej wysokości zimą nie mam nadziei, że żyją – mówił.
Nadal nie ma kontaktu z trzema wspinaczami, którzy wzięli udział w wyprawie na K2. Helikopter ponownie wzbił się na wysokość ponad 7000 metrów, ale nie udało się znaleźć żadnych śladów Johna Snorriego, Ali Sadpary i Juan Pablo Mohre. Ostatnim wspinaczem, który widział całą trójkę, jest Sajid Sadpara, syn zaginionego Aliego Muhamada. Wczoraj 21-latek musiał zawrócić z trasy i został przetransportowany śmigłowcem do Skardu, gdzie udzielił mediom informacji.
Flight over 7000m with the help of the Army Aviation 5 squadron. For the last 3 days, pilots made a great job, but we can't find any clue there.
— Chhang Dawa Sherpa (@ChhangDawa) February 8, 2021
•Grateful to the Pakistani Army, @ForeignOfficePk , @MFAIceland, Simone Moro, @vobonline & all ground admin team for your support. ???? pic.twitter.com/JqGRBHHfnL
„Zaczęliśmy wspinaczkę o 11 lub 12 w nocy. Kiedy się wspinaliśmy, minęliśmy schodzących Szerpów z innej wyprawy. Na około 8200 metrach, przy Bottlenecku, poczułem, że nie czuję się dobrze, brakuje mi tlenu. Ojciec powiedział, żebym użył tlenu Johna Snorriego, ponieważ było go dość. Kiedy zakładałem regulator, tlen zaczął wyciekać, bo nie pasował. Ponieważ nie czułem się dobrze, mój ojciec kazał mi zejść, podczas gdy oni kontynuowali wspinaczkę” – mówił Sajid Sadpara.
Myślę, że dotarli na szczyt
„O godzinie 12 zacząłem schodzić w kierunku obozu 3, do którego dotarłem o godzinie 17. Rozmawiałem z bazą i wyjaśniłem, że moi koledzy z drużyny próbują dostać się na szczyt i że następnego dnia zejdziemy razem. Nie mieli przy sobie telefonu satelitarnego ani krótkofalówki. Zrobiłem herbatę i gorącą wodę, a potem zostawiłem włączone światło, żeby mogli znaleźć obóz. Czekałem na nich całą noc, rano zadzwoniłem do bazy, żeby powiedzieć, że nikt nie przyszedł. Lider powiedział mi, że muszę zejść, bo pogoda się pogorszy, byłem zmęczony i mogłoby skończyć się dla mnie gorzej. Powiedział, że zamierza wysłać grupę ratunkową z bazy” – mówił Sadpara. „Myślę, że dotarli na szczyt. Musieli mieć wypadek przy schodzeniu, ponieważ w nocy zaczęło bardzo mocno wiać. Spędzili dwa dni powyżej ośmiu tysięcy metrów, przy tej wysokości zimą nie mam nadziei, że żyją. Szanse są bardzo niewiele. Jeśli to możliwe, byłbym bardzo wdzięczny za próbę odnalezienia ciała mojego ojca” – dodał.
Wczorajsze loty śmigłowców w rejonie K2 nie przyniosły rezultatu. Dziś wykonana została kolejna próba, ale widoczność w rejonie K2 jest bardzo słaba, szczyt jest przykryty chmurami.