Marcin Gortat zdobył 18 punktów i miał dwie zbiórki, a jego Washington Wizards w meczu koszykarskiej ligi NBA pokonali w piątek Los Angeles Clippers 104:96. Po trzecim zwycięstwie z rzędu klub ze stolicy pozostaje wiceliderem Konferencji Wschodniej.
Na własnym parkiecie „Czarodzieje” wygrali już 11 z 13 spotkań - to najlepszy start w rozgrywkach w historii klubu. W piątkowej prestiżowej konfrontacji zespół trenera Randy’ego Wittmana pokazał, że jest w stanie wygrywać z czołowymi drużynami. Z Clippersami przegrał 10 z 11 poprzednich spotkań, w tym obydwa w minionym sezonie, ale teraz przerwał na dziewięciu serię kolejnych sukcesów drużyny trenera Doca Riversa w bieżących rozgrywkach.
Gortat rozegrał jedno z najlepszych spotkań w ataku. Przebywał na parkiecie 22 minuty, trafił osiem z dziesięciu rzutów z gry i obydwa wolne, przedłużając serię bezbłędnych prób z linii do 23 w ostatnich siedmiu spotkaniach. Gorzej spisywał się w walce podkoszowej, gdzie tylko dwa razy zebrał piłkę w obronie. Miał też dwa bloki i trzy faule. Polak był drugim strzelcem zespołu. Najwięcej punktów dla Wizards zdobył Bradley Beal – 29, co jest jego rekordem sezonu. Po 11 uzyskali Paul Pierce i Kris Humphries, a John Wall dodał 10 oczek i 11 asyst, notując 14. double-double w rozgrywkach.
W drużynie gości wyróżnili się Chris Paul – 19 pkt, siedem zbiórek, sześć asyst, ale także sześć strat, Blake Griffin – 14 pkt. i Jamal Crawford – 12 pkt.
Clippers nie prowadzili w tym meczu ani przez moment. Zespół z Waszyngtonu, ósmy w lidze pod względem traconych punktów, utrzymał normę, a dobrą obroną nie pozwolił rywalom, klasyfikowanym na trzecim miejscu wśród najlepiej atakujących ekip w NBA, wykonać swojej w ofensywie.
W pojedynku dwóch czołowych rozgrywających ligi – Johna Walla i Chrisa Paula, lepsze wrażenie pozostawił lider Wizards, który miał większy wpływ na grę niż wskazują statystyki. To on napędzał ataki zespołu, który przed przerwą wypracował 15-punktową przewagę, a sam skutecznie utrudniał grę Paulowi, blokując go i zmuszając do strat.
Polski środkowy miał bardzo udane fragmenty gry w pierwszej i trzeciej kwarcie. Na początku spotkania trafił po dwa rzuty z gry i wolne oraz zablokował Paula i Griffina. Po pięciu minutach gry musiał jednak usiąść na ławce, gdyż popełnił drugi faul. W trzeciej odsłonie w 12 minut zdobył 12 punktów. Po jego trzech kolejnych skutecznych rzutach w jej końcówce drużyna uzyskała najwyższe w meczu prowadzenie. W jednej z akcji ograł Turka Hedo Turkoglu, dawnego kolegę z okresu gry w Orlando Magic i Phoenix Suns, i trafił lewym hakiem. Potem zdobył jeszcze punkty efektownym wsadem nad próbującym go zablokować Griffinem. Tak jak w poprzednim meczu w Orlando, całą czwartą kwartę łodzianin przesiedział na ławce rezerwowych.
Z 16 wygranymi i sześcioma porażkami zespół z Waszyngtonu, ex aequo z Atlanta Hawks, pozostaje na drugim miejscu w Konferencji Wschodniej, za Toronto Raptors. W niedzielę „Czarodzieje", również na własnym parkiecie, spotkają z Utah Jazz.