Minionej nocy kibice zgromadzeni w Verizon Center mieli przyjemność obejrzenia jednego z najbardziej emocjonujących spotkań trwającego sezonu zasadniczego. Po dwóch dogrywkach i wzruszającej historii, Washington Wizards zrewanżowali się za niedzielną porażkę, pokonując Boston Celtics 133:132. Wieloaspektowym bohaterem dnia był, rozgrywający ekipy z Waszyngtonu, John Wall.
Oba zespoły w przeciągu ostatnich dwóch dni zmierzyły się dwukrotnie. W niedzielnym pojedynku, który miał miejsce w Bostonie, gospodarze pokonali drużynę Marcina Gortata 101:93. Polak rozegrał słabe spotkanie, jedno z najgorszych w karierze. Z kolei świetny mecz zanotował Rajon Rondo, który mógł się pochwalić statystykami na poziomie triple-double, poprowadził swój zespół do zwycięstwa.
Jednakże rewanż padł łupem koszykarzy ze stolicy USA. W efektywny sposób przyczynił się do tego polski środkowy. Marcin Gortat w przeciągu 24 godzin, znacznie poprawił swoją grę. W przeciągu 36 minut rzucił 21 punktów, zebrał 12 piłek, trzykrotnie asystował partnerom i 2 razy blokował rzuty przeciwników.
Gospodarze przez trzy kwarty kontrolowali przebieg spotkania. Okres zupełnej dominacji „Czarodziejów” przypadł na trzecią kwartę, w której uzyskali 23 punktową przewagę. Przed ostatnim fragmentem meczu wydawało się, iż losy rywalizacji już są rozstrzygnięte. Rajon Rondo rozgrywał duże słabsze zawody, niż dzień wcześniej, na jego szczęście świetny mecz zagrała ławka Celtics, która łącznie zdobyła 82 punkty. Był to najlepszy występ rezerwowych ekipy Bostonu, od sezonu 85/86. Szczególnie korzystnie zaprezentował się Marcus Smart, który zdobył 23 punkty. W czwartej kwarcie Boston zniwelował przewagę i na 0,9s. przed końcem spotkania do wyrównania, rzutem z dystansu, doprowadził Evan Turner. W czwartej kwarcie koszykarze Washington Wizards, od stanu 102:88, przez 4,39 minuty nie zdobyli żadnego punktu.
Dogrywka przez dłuższy czas przebiegała pod dyktando gości, którzy momentami mieli 7 punktów przewagi w obu częściach bonusowego czasu. W pierwszym okresie dodatkowego czasu gry, „Czarodziejów” ratował rzutem za trzy Paul Pierce, który wczorajszego wieczora rozegrał bardzo dobre spotkanie. Weteran i MVP finałów z sezonu 07/08, zanotował najwyższą zdobycz punktową w obecnym sezonie, dzięki 28 punktom awansował na 16. pozycję na liście najskuteczniejszych koszykarzy w historii ligi.
W drugiej części dogrywki kapitalnie zagrał John Wall, który zdobył ostanie 10 punktów dla ekipy gospodarzy. To jego punkty dały jednopunktowe zwycięstwo i udany rewanż za niedzielną porażkę. Rozgrywający Wizards zanotował największą ilość asyst w całej karierze, aż 17 razy aktywnie wspierał partnerów w ofensywie. W dodatku rzucił 26 punktów i zaliczył 3 przechwyty.
Po końcowej syrenie jego występ uzyskał szerszą perspektywę. Mianowicie w pomeczowym wywiadzie, Wall podzielił się emocjami jakie mu towarzyszyły przez całe spotkanie. Doświadczenie straty bliskiej osoby, nie pozwoliło mu przegrać wczorajszego wieczoru. Nie wyglądał jak lider zwycięskiej drużyny, który w samotnym boju zdobył ostanie 10 punktów, które umożliwiły zwycięstwo jego drużyny. Na jego twarzy pojawiły się łzy żalu, a po kolejnych słowach, które padały z jego ust, Wall zupełnie uległ emocjom. Rozgrywający Wizards, w poniedziałek rano, dowiedział się o śmierci Damiyah Telemaque-Nelson, 6-letniej dziewczynki, która była chora na raka. Wall od marca tego roku współtworzył z nią przyjacielskie relacje.
- Ten mecz naprawdę w pełni dedykuje Jej. Porażka dzisiaj byłaby jeszcze trudniejsza do zniesienia. Ja po prostu byłem w takim stanie, że nie chciałem przegrać tego meczu – podsumował swój występ.