Cztery lata temu wypadł ze składu w ostatniej chwili i nie poznał smaku mistrzostwa, w niedzielę zajął miejsce Mariusza Wlazłego i rozbił Brazylijczyków. Zaprzeczył wszelkim przypisywanym mu etykietkom a odbierając nagrodę MVP wyraźnie zadedykował to wyróżnienie kolegom z drużyny. Oto Bartosz Kurek, którego postawa była decydująca dla zdobycia tytułu.
Rozkręcał się z każdym meczu turnieju, ostatnie dwa rozegrał na najwyższym poziomie zapewniając nam obronę tytułu a sobie nagrodę najbardziej wartościowego gracza (MVP) turnieju.
- Gdybym nie wierzył w reprezentację, to bym nie przyjechał na kadrę, nie grałbym w niej. Bez takiego pozytywnego nastawienia nie mamy w ogóle czego szukać. A my byliśmy jako grupa wszyscy razem - podkreślił atakujący reprezentacji Polski
Tuż przed MŚ w 2014 roku, Stephane Antiga zrezygnował z Kurka, który grał wówczas na przyjęciu. Mówiło się wtedy, że nie znajdują wspólnego języka, że zawodnik trenerowi nie przypasował. Dla szkoleniowca nie był to z pewnością łatwy wybór - byli z Kurkiem kolegami z boiska, ale szkoleniowiec postawił na nadrzędne dobro jakim jest interes drużyny. Po MŚ ponownie powołał Kurka, ale zaproponował mu role atakującego....
Do Kurka w ostatnich latach przylgnęła łatka zawodnika, który nie wytrzymuje presji i nie jest w stanie być liderem reprezentacji w najważniejszych spotkaniach. Zmieniło się to w ostatnich dniach - rozkręcał się wraz ze wzrostem stawki meczów, a zarówno w półfinale, jak i w finale mundialu był kluczową postacią biało-czerwonych.
- Jesteśmy zespołem, który już się zna. Wiele przeżył razem, wiele przegrał razem i wiedzieliśmy, że po takim meczu, jak w półfinale z USA (3:2) warto trochę stonować nastroje i warto do końca być skoncentrowanym. To nam przyniosło sukces. Byliśmy tak mocni mentalnie, że nie było tego widać, ale denerwowaliśmy się. Wiadomo, każdy się denerwuje w takim momencie, ale doprowadziliśmy wszystko do szczęśliwego końca i bardzo się cieszymy - podkreślił zawodnik, bez którego nie sposób wyobrazić sobie obrony tytułu mistrzowskiego.