„Ja lubię sławę, rozumiesz?” – Daniel Martyniuk opowiedział o życiu w blasku fleszy

W najnowszym wywiadzie u Żurnalisty, Daniel Martyniuk – syn legendarnego Zenka Martyniuka – rozlicza się ze swoją przeszłością. Opowiada o luksusach dzieciństwa i pracy na morzu.
W najnowszym wywiadzie u Żurnalisty, Daniel Martyniuk – syn legendarnego Zenka Martyniuka – rozlicza się ze swoją przeszłością. Opowiada o luksusach dzieciństwa i pracy na morzu.
Dorastał w blasku reflektorów, w cieniu sławy ojca i jak sam przyznaje: „Kiedyś jak się jeździło (z tatą – przyp. red.) do tego... byłem przyzwyczajony. Gdziekolwiek wychodziłem z tatą, to byłem już witany: wow, dzień dobry, co chcesz – wszystko za darmo. Uwielbiam życie w hotelu – nic nie sprzątasz” – mówi Daniel w wywiadzie. Jako „złote dziecko” Zenka Martyniuka, Daniel miał życie pełne przywilejów. Imprezy do białego rana, życie pełne luksusów, a przy tym – jak sam przyznaje – sporo wygody, która przyszła z bycia synem gwiazdy disco polo.

Po kilku latach pracy na statkach Daniel postanowił zrealizować swoje marzenie o własnym pubie w angielskim stylu. Z pomocą ojca otworzył restaurację w Białymstoku, ale szybko zorientował się, że gastronomia to nie jego bajka: „Na restauracjach się w ogóle nie znam, chociaż jedzenie lubię. Ale to całe zarządzanie… pięciu kucharzy, dziesięciu kelnerów. To mnie przerosło” – mówi. Kiedy wrócił z pracy na morzu, życie znowu zaczęło się toczyć wokół pełnej zabawy – żył na koszt ojca, nie mając zbytnich obowiązków: „Pieniądze brałem sobie sam, leżały w domu” – mówi wprost. Jego dni wyglądały na niekończący się ciąg imprez. „Budziłem się o 16.00, co rozwalało cały dzień. Trzeba było posprzątać, wyjść do kolegów. To nie było dobre. Wracało się po nocach, imprezy też były ostre” – przyznaje.
Źródło: Republika, youtube.com/Zurnalista
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X