Co jest nie tak z filmem "Kogel-mogel"?
W zeszłym roku minęło 35 lat od premiery filmu "Kogel-mogel" w reżyserii Romana Załuskiego, do którego scenariusz napisała Ilona Łepkowska. Produkcja uważana jest za jedną z najlepszych polskich komedii, a obecnie jawi się jako film, o którym powinniśmy już dawno zapomnieć - napisała w portalu Interia Patrycja Otfinowska.
"Oczywiście nie brakuje zabawnych wstawek, ale we współczesnym odbiorze tej produkcji trudno odnaleźć pozytywne momenty. Współczesne młode kobiety mogą poczuć się dotknięte" - dodała.
Otfinowska punkt po punkcie rozprawia się z fabułą filmu, który nie wiadomo dlaczego, obejrzały miliony Polaków.
Od pierwszych chwil ten film jest festiwalem najgorszych cech tego narodu. Zaczynając od ogromnych ilości alkoholu, poukrywanych w najróżniejszych miejscach w domu, po typowe "zastaw się, a postaw się", czyli wesele na 150 osób nazwane "kameralnym" - zaczyna recenzentka Interii.
Dziennikarka brutalnie rozprawia się z problemem pijaństwa wśród rodaków. "W filmie pada jeden z najbardziej uniwersalnych dialogów, które na pewno każdy z nas usłyszał choćby raz w życiu: "Babka nie pije! - A co, chora jest?". To jest jedyny argument, który mogą uszanować ludzie, gdy mówi się o rezygnacji z alkoholu. Trzeba przyznać, że nie jest to zdrowe podejście, nawet jeśli mówimy o tak wyjątkowym wydarzeniu, jakim jest wesele" - pisze dalej.
Autorka kolejno punktuje stereotypy pokazane w filmie, by dojść w końcu do miażdżącego dla autorów podsumowania.
"Film Romana Załuskiego według mnie nie jest komedią. Na każdą kolejną scenę patrzyłam ze zgrozą. Nie wyobrażam sobie, żeby w XXI wieku, rodzice wybierali mi kandydata na męża, zabraniali kształcenia się, a przede wszystkim, nie potrafię zrozumieć, dlaczego partner miałby zabraniać mi dalszej nauki.
Główna bohaterka jest bardzo młodą osobą, która patrzy trochę dalej niż mąż, dzieci i gospodarka. Ma swoje plany i marzenia, ale wszystko zostaje jej odebrane, bo musi zostać "wciśnięta" w ramy narzucone przez społeczeństwo.
Szukam "komediowych" momentów w tej produkcji. Co nas powinno bawić? Kobieta, która pragnie się uczyć? Odebranie jej marzeń? Alkoholizm na porządku dziennym? A może obcy typ, który na ładne oczy wchodzi do obcego mieszkania, argumentując to zapłatą w ramach "znaleźnego"?
"Kogel-mogel" jest jednym z tych filmów, które naprawdę źle się zestarzał. Jako osoba wychowana w głównej mierze w XXI wieku, nie wyobrażam sobie wybierania partnera przez rodziców, a przede wszystkim wyśmiewania mojej chęci do nauki" - kończy swą recenzję Patrycja Otfinowska.
Przed dziennikarką Interii jeszcze sporo pracy, w styczniu na ekrany kin weszła piąta cześć filmu "Kogel-mogel". Będzie więc okazja sprawdzić i opisać, czy twórcy poszli w dobrym kierunku, czy popełnili te same błędy wytknięte przez recenzentkę. Na efekt tej pracy czekamy z niecierpliwością.
Źródło: Interia, x.com