W połowie sierpnia 20-letnia Kaja zaginęła w Łodzi. Poszukiwania trwały prawie dwa tygodnie. Sprawa skończyłaby się dużo wcześniej, gdyby policjanci nie wykazywali się ogromnym niedbalstwem. Teraz prokuratura Okręgowa w Ostrowie Wlkp prowadzi śledztwo przeciwko 32 letniemu funkcjonariuszowi Komendy Miejskiej Policji w Łodzi, podejrzanemu o niedopełnienie obowiązków służbowych.
Dziewczyna mieszkała w Zduńskiej Woli. Do Łodzi pojechała 15 sierpnia, aby odebrać swojego synka. Po tym nie wróciła już do domu. Syna odebrał i przekazał jej siostrze jej chłopak, następnie kontakt z nim się urwał. To właśnie Artur W. jest podejrzany o morderstwo, wcześniej był już karany za brutalną napaść i gwałt w Wielkiej Brytanii.
Przez wiele dni z mieszkania 29-latka na łódzkim Teofilowie wydobywał się smród. Brat Kai poinformował, że do środka wszedł tylko strażak, policja nie raczyła go przeszukać. Nie zabezpieczono nagrań z monitoringu oraz nie przesłuchano sąsiadów.
W oparciu o zgromadzony w sprawie materiał dowodowy prokurator zarzucił policjantowi, że 19 sierpnia 2017 r. podczas interwencji w jednym z łódzkich bloków w Łodzi, jako dowódca patrolu policyjnego, nie dopełnił obowiązków służbowych, w trakcie których posiadał wiedzę o możliwości przetrzymywania zaginionej pokrzywdzonej wbrew jej woli.
Mężczyzna został przesłuchany przez prokuratora w charakterze podejrzanego nie przyznał się do przedstawionych mu zarzutów, skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień. Teraz grozi mu do 3 lat więzienia.