Czterech związkowców z NSZZ Solidarność od wczoraj okupuje budynek resortu zdrowia. W nocy prowadzili oni rozmowy z przedstawicielami rządu, które zakończyły się fiaskiem. Strajkujący domagają się spotkania z premier Szydło i podwyżek dla pracowników zatrudnionych w ochronie zdrowia.
"Mamy pełną świadomość, że po ośmiu latach dewastacyjnej polityki kolejnych rządów PO-PSL nie nastąpi radykalna zmiana na lepsze" - czytamy we wczorajszym komunikacie NSZZ "Solidarność".
Rozmowy w Ministerstwie Zdrowia trwały do godziny trzeciej nad ranem. Całą noc gmach resortu okupowały cztery osoby z NSZZ Solidarność. Z protestującymi spotkała się minister Elżbieta Witek. Do porozumienia jednak nie doszło. - Zabrakło szacunku od pana ministra - mówiła o Konstantym Radziwile Przewodnicząca Krajowego Sekretariatu Ochrony Zdrowia NSZZ - Maria Ochman.
Związkowcom zaproponowano rozmowę z premier Beatą Szydło za tydzień. Uznali oni jednak termin ten za zbyt odległy i zdecydowali się pozostać w budynku, kontynuując protest.
Wcześniej NSZZ Solidarność wystosowała do premier Szydło list, w którym związkowcy domagają się realizacji obietnic wyborczych, w tym podwyżek płac dla wszystkich pracowników służby zdrowia, przyspieszenia prac nad ustawą o minimalnym wynagrodzeniu pracowników placówek ochrony zdrowia.
Domagają się również uchwalenia ustawy o sieci szpitali i dofinansowania Państwowego Ratownictwa Medycznego.