Żubr wędrowiec trafi na grilla. Niemcy to nie jest kraj dla tych zwierząt!
Niemcy najpierw odmówili, gdy minister środowiska Jan Szyszko zaproponował im odtworzenie populacji żubra na ich terytorium, a ostatnio
zastrzelili pierwszego od kilkuset lat wolnego byka, który przekroczył Odrę. Imigrant z Polski teraz trafi na grilla.
Oficjalnie w Niemczech jest ok. 570 żubrów, ale zdecydowana większość z nich jest hodowana w zamkniętych hodowlach lub ogrodach zoologicznych. W jednym miejscu za Odrą żyje stado na wolności liczą- ce 23 przedstawicieli tego gatunku. Stado to znajduje się w okolicach Bad Berleburg i jest efektem współpracy naukowców z Polski i Niemiec. Co ciekawe, to nie pierwsza taka próba. Podobny pomysł miał w przeszłości August II Mocny, który przeniósł żubra do Saksonii. Tamtejsze stado jednak nie przetrwało, a żubry sprowadzone do Niemiec w 2013 r. były pierwszymi wolnymi od 1755 r. To jednak wyjątek potwierdzający regułę.
Niemcy nie są zainteresowani odtwarzaniem populacji żubrów na swoim terytorium. Taką propozycję złożył im minister środowiska Jan Szyszko na początku roku. Nasi zachodni sąsiedzi odpowiedzieli jednak, że to niemożliwe, i tłumaczyli się niewielką liczbą zwartych powierzchni siedlisk odpowiednich dla tego gatunku oraz… gęstym zaludnieniem kraju. A kontakt z żubrem może być dla statystycznego Niemca szokiem. Wtedy decyzje władz są szybkie. Przekonał się o tym polski żubr, który przekroczył Odrę i został zastrzelony przez niemieckiego myśliwego na zlecenie tamtejszego weterynarza. Sytuacja zdarzyła się w ubiegłym tygodniu w okolicy miasta Lubusz. Jak podkreślono, wszystko dlatego, że zwierzę powodowało zagrożenie dla kierowców i pieszych. Po celnym strzale zwierzę zostało poćwiartowane i ma zostać zjedzone na festynie grillowym.
Sytuacja oburzyła polskich internautów, bowiem żubr od lat żył w województwie lubuskim i nigdy nie wzbudzał negatywnych emocji. Był lokalną atrakcją. Ludzie robili sobie z nim zdjęcia, a lokalne media informowały, gdzie w danym dniu się znajduje. Oburzeni są również niemieccy ekolodzy. Tamtejszy WWF zło- żył nawet doniesienie do prokuratury. „Decyzję o odstrzeleniu żubra podjął niemiecki lekarz weterynarii w obawie o bezpieczeństwo mieszkańców okolicznych miejscowości oraz kierowców poruszających się po pobliskich drogach. Oczywiście szkoda, że takiego wyboru dokonał pochopnie, bez konsultacji z niemieckimi lub polskimi specjalistami” – napisało na swojej stronie Towarzystwo Miłośników Żubrów. Ich zdaniem należy nawiązywać międzynarodową współpracę.
Tymczasem w wielu państwach Europy do kwestii zabijania chronionych gatunków podchodzi się bardziej liberalnie niż u nas. Ogranicza się np. populację wilka. Przykładem może być Szwecja, gdzie ustalono, że ma ich być jedynie 200, a gdy w inwentaryzacjach wychodzi zagęszczenie, to dokonuje się redukcji. Podobnie w Niemczech. W 2012 r. było głośno o wilku zastrzelonym niedaleko Frankfurtu nad Menem. Pisano wtedy, że był to pierwszy od 100 lat wilk widziany na terytorium naszego zachodniego sąsiada. Francuscy hodowcy owiec walczyli z kolei z niedźwiedziami, których liczba by- ła za duża, a szacuje się, że wynosi… 30 sztuk. Lokalna społeczność zwalczała je za pomocą pułapek, w ramach których podawano im w miodzie truciznę i odłamki szkła. Te groźne ssaki powodują jednak duże straty hodowców, bowiem widząc niedźwiedzia, owce wpadają w popłoch i setkami potrafią ginąć w przepaściach.
Smutna jest też historia niedźwiedzia M13 w Szwajcarii, którego na zlecenie tamtejszych władz zastrzelono, bo podchodził zbyt blisko gospodarstw. Według danych był to jedyny niedźwiedź w całej Szwajcarii.