Zastrzelił kota, pójdzie siedzieć
Na rok więzienia w zawieszeniu skazał Sąd Rejonowy w Białymstoku mężczyznę oskarżonego o zastrzelenie kota sąsiadki, posiadanie broni i amunicji bez zezwolenia, a także uprawę konopi. Wyrok jest nieprawomocny.
53-latek oskarżony jest o to, że 18 lipca ub.r. zastrzelił zwierzę z nieustalonej broni palnej. W akcie oskarżenia znalazły się też zarzuty posiadania broni gazowej i amunicji bez zezwolenia, a także uprawianie dwóch krzaków konopi.
Jak wyjaśniał oskarżony podczas rozprawy, tego dnia stanął w obronie swoich zwierząt. Kot, który wtargnął na podwórko zaczął bić się z jego kotem. Oskarżony przyniósł broń i strzelił. Przyznał się do winy. Podczas rozprawy mówił, że żałuje tego, co się stało, przeprosił sąsiadów. Oskarżony wyjaśniał, że broń i amunicja, którą posiadał, należała wcześniej do jego ojca, nie wiedział, że potrzebuje na nią zezwolenia. Natomiast posiadanie dwóch krzaków marihuany tłumaczył tym, że miało to być środek uśmierzający ból jego kręgosłupa.
Prokuratura wnioskowała o osiem miesięcy pozbawienia wolności, obrona i sam oskarżony - o łagodny wyrok.
Sąd Rejonowy w Białymstoku skazał we wtorek 53-latka na łączną karę roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata i dozór kuratora. Mężczyzna ma też zapłacić nawiązki w wysokości 4 tys. zł na rzecz miejscowego schroniska, a 1 tys. zł na cel społeczny.
"Fakty w tej sprawie są jasne, oczywiste" - mówiła uzasadniając wyrok sędzia Barbara Paszkowska. Powiedziała, że nie ulega wątpliwości, że oskarżony był sprawcą najistotniejszego zarzutu w tej sprawie, czyli zabicia zwierzęcia.