Śledczy gorlickiej prokuratury nie mogli uwierzyć gdy czytali nadesłaną przez Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie dokumentację. Wynikało z niej, że zmarły w Ropicy Polskiej mężczyzna miał we krwi niemal 11 promili alkoholu.
40-latek musiał być w kilkudniowym ciągu alkoholowym, gdy zdecydował się wybrać na imprezę do Ropicy Polskiej. Znajomi zmarłego wskazali, że gdy się spotkali, ten był już pijany.
– Na pewno nie doszło tutaj do żadnej pomyłki. Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie podał, że mężczyzna miał po śmierci 10,92 promila alkoholu we krwi. Cyfra ta została też zapisana w dokumencie słownie – mówi Tadeusz Cebo, szef gorlickiej prokuratury.
Świadkowie zeznali, że gdy 40-latek dołączył do bawiącej się ekipy, przyniósł ze sobą litrową butelkę 93-procentowego denaturatu, który popijał sobie bezpośrednio z butelki. Gdy opróżnił całą, położył się do snu. Z niego się już nie obudził.