Sędzia Paweł M. wyniósł z marketu element wiertarki. Został przyłapany przez sklepowych ochroniarzy. Wybuchł skandal, sędziego odsunięto od orzekania. Nadal nie poniósł kary, choć sprawa trafiła do sądu dyscyplinarnego. Ten jednak – jak ustaliła „Codzienna” – dopatrzył się luk w materiale dowodowym i cztery dni temu zwrócił akta do rzecznika dyscyplinarnego.
Afera swój początek miała w czerwcu zeszłego roku. Ochrona popularnego marketu budowlanego ujęła mężczyznę, który schował do kieszeni element wiertarki (wart niespełna 100 zł) i minął kasy bez zapłacenia za towar. Wezwano policję. Mężczyzna został wylegitymowany. Okazało się, że sprawcą zamieszania jest znany sędzia Paweł M., który orzekał w wydziale karnym Sądu Okręgowego w Szczecinie.
Wprawdzie jego prezes już następnego dnia dowiedział się o skandalicznej sytuacji, ale M. jeszcze przez ponad pół roku wydawał wyroki. Dopiero na początku 2017 r. postawiono mu zarzuty uchybienia godności urzędu, a zastępca rzecznika dyscyplinarnego, czyli swoisty prokurator dla sędziów, skierował wniosek o ukaranie Pawła M. Sprawa trafiła do sądu dyscyplinarnego przy Sądzie Apelacyjnym w Gdańsku. Tam miała zapaść decyzja o sposobie ukarania prawnika, który popełnił wykroczenie, nie tylko wynosząc sklepowy towar, lecz także przyjmując mandat od policjantów, bo uznano to za próbę uniknięcia poważniejszych konsekwencji.
Najpierw jednak Paweł M. został zawieszony na kilka miesięcy w wykonywaniu obowiązków służbowych i odsunięty od orzekania. W konsekwencji ok. 20 procesów, w których występował, należało rozpocząć od nowa.
„Codzienna” sprawdziła, co się dzieje ze sprawą Pawła M., bo w maju wyznaczony był termin posiedzenia w postępowaniu dyscyplinarnym. Informacje są zdumiewające. Paweł M. jeszcze długo poczeka na karę. Sąd dyscyplinarny zwrócił bowiem wniosek o ukaranie prawnika ze Szczecina.
– Decyzja jest już prawomocna i 12 czerwca akta zostały wysłane do zastępcy rzecznika dyscyplinarnego – przyznała „Codziennej” Joanna Organiak z sekcji prasowej Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. Powód? Odkryto istotne rzekomo luki w materiale dowodowym i uznano, że wniosek musi zostać uzupełniony.
– Chodzi o trzy kwestie: przesłuchanie świadków, przeprowadzenie dowodu z dokumentów, a także analizę monitoringu – wyjaśnia nam Joanna Organiak.
Konsekwencje takiej sytuacji są oczywiste, Paweł M. jeszcze co najmniej przez kilka miesięcy nie poniesie odpowiedzialności dyscyplinarnej.