Przejdź do treści

Zarzuty ws. spowodowania katastrofy smoleńskiej dla dwóch rosyjskich kontrolerów

Źródło: Telewizja Republika

Naczelna Prokuratura Wojskowa przedstawiła aktualny stan śledztwa dotyczącego katastrofy rządowego Tu-154M. Jako pierwszą bezpośrednią przyczynę katastrofy biegli wskazali niewłaściwe działanie załogi. Prokuratorzy poinformowali także, że wnioski biegłych dostarczyły podstaw do wydania postanowień o postawieniu zarzutów popełnienia przestępstwa wobec dwóch rosyjskich kontrolerów, członków grupy kierowania lotami.

 Przedłużenie śledztwa

Śledztwo ws. katastrofy smoleńskiej zostało przedłużone do 10 października 2015 r. - poinformował rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej ppłk Janusz Wójcik.

Wójcik poinformował o przedłużeniu śledztwa, rozpoczynając konferencję dotyczącą m.in. wniosków zawartych w kompleksowej opinii biegłych różnych specjalności ws. katastrofy smoleńskiej.

Jak wyjaśnił, naczelny prokurator wojskowy podjął decyzję o przedłużeniu śledztwa, uwzględniając wniosek Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Zarzuty dla rosyjskich kontrolerów

Jak poinformowano, wnioski biegłych dostarczyły podstaw do wydania postanowień o postawieniu zarzutów popełnienia przestępstwa wobec dwóch rosyjskich kontrolerów, członków grupy kierowania lotami.

– Pierwszemu z nich zarzuca się sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu powietrznym (...), wobec drugiego wydano postanowienie o przedstawieniu zarzutu nieumyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu powietrznym – powiedział szef warszawskiej WPO płk Ireneusz Szeląg.

Dodał, że prokuratura "w oparciu o zapisy europejskiej konwencji o pomocy w sprawach karnych uruchomiła procedurę zmierzającą do możliwości ogłoszenia obywatelom rosyjskim postanowień o przedstawieniu zarzutów i przesłuchania ich w charakterze podejrzanych". Wyjaśnił, że do czasu tych czynności prokuratura nie będzie informować o szczegółowej treści zarzutów.

Postanowienia o przedstawieniu zarzutów - jak poinformowała prokuratura - zapadły 24 marca. Zgodnie z kodeksem karnym "kto sprowadza bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8". Także jeżeli następstwem nieumyślnego sprowadzenia katastrofy jest śmierć człowieka lub ciężki uszczerbek na zdrowiu wielu osób, sprawca podlega karze od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.

Bezpośrednia przyczyna katastrofy: Nieprawidłowe działania załogi

– Jako pierwszą bezpośrednią przyczynę katastrofy biegli wskazali niewłaściwe działanie załogi, polegające na zniżaniu samolotu przez dowódcę statku powietrznego poniżej własnych warunków minimalnych do lądowania i niewydanie komendy odejścia na drugie zajście – mówił płk Szeląg. Dodał, że było to "działanie nieadekwatne do panującej na lotnisku sytuacji meteorologicznej".

– Dowódca samolotu nie miał prawa, wobec braku widzialności ziemi, zejść poniżej 120 m. Zakazu tego nie zmieniała zgoda wieży smoleńskiej na zejście do 100 m – wskazał płk Szeląg.

Ponadto, jak dodał prokurator, jako przyczynę katastrofy biegli wskazali "naruszenie reguł określonych w instrukcji użytkowania Tu-154 w locie" oraz "instrukcji współdziałania i technologii pracy członków załogi samolotu".

Inną z przyczyn wskazanych przez biegłych - jak poinformowała WPO - były także nieprawidłowości w związku z wyznaczeniem do lotu "osób bez ważnych uprawnień lub wręcz bez uprawnień, do wykonywania lotów na tym typie samolotu". – Jak wynika z opinii, spośród załogi jedynie technik pokładowy posiadał ważne uprawnienia do wykonywania tego lotu w tym dniu – zaznaczył płk Szeląg.

Biegli stwierdzili, że ani stan zdrowia załogi, ani stan techniczny samolotu nie miały wpływu na katastrofę Tu - 154.

– Podczas całego lotu samolot Tu-154M, w tym awionika, zespół napędowy oraz wszystkie systemy i instalacje pracowały właściwie. Stan techniczny samolotu nie miał związku z zaistniałą katastrofą lotniczą. Stan zdrowia załogi oraz jej stan fizyczny nie miał wpływu na powstanie katastrofy – powiedział zastępca wojskowego prokuratora okręgowego płk Ryszard Filipowicz.

Przedstawiając opinię biegłych poinformował, że podczas podejścia do lądowania tupolewa doszło do szeregu nieprawidłowości: dowódca samolotu włączył do lądowania system FMS, który nie jest wystarczająco precyzyjny, załoga zbyt późno zdecydowała się na odejście na drugi krąg, korzystała też z radiowysokościomierza, który wskazywał wyższą niż rzeczywista wysokość.

Jak podał Filipowicz, według biegłych, w tej sytuacji, w tych warunkach wysokością graniczną, poniżej której nieuchronne było zderzenie z przeszkodami terenowymi, była wysokość 75 metrów. Wtedy piloci powinni podjąć decyzję o odejściu na drugi krąg. – Samolot nie odszedł na drugi krąg, stąd jego zderzenie z przeszkodami terenowymi było przesądzone – dodał.

Z opinii biegłych wynika też, że tuż przed katastrofą nastąpiło energiczne ściągnięcie wolantu, co mogło świadczyć o tym, że piloci zauważyli bliskość ziemi. Doprowadziło to do wyłączenia stabilizacji podłużnej, zmniejszenia prędkości opadania i przejścia na wznoszenie.

Katastrofę poprzedziło uszkodzenie lewego skrzydła przez podciętą brzozę. Tupolew w chwili katastrofy miał prędkość 269 km/h i kąt przechylenia 140 stopni. Dodatkowo, już po zderzeniu, obrócił się w lewo - ustalili biegli.

Biegli wykluczyli, by uszkodzenia Tu-154 powstały z innych przyczyn niż zderzenia z przeszkodami terenowymi

Biegli wykluczyli, by uszkodzenia Tu-154 powstały z innych przyczyn niż zderzenia z przeszkodami terenowymi – podał Filipowicz.

Podkreślił, że z badań rejestratora ATM wynika, iż wszystkie systemy samolotu były sprawne do chwili uderzenia w pierwszą przeszkodę terenową. Dodał, że po uderzeniu lewym skrzydłem w brzozę, samolot stracił zdolność do utrzymywania lotu poziomego, co spowodowało upadek maszyny. Według biegłych, uderzając w ziemię, samolot był kompletny, pomijając uszkodzenia spowodowane uderzeniem w brzozę.

Filipowicz powiedział też, że według biegłych ciśnienie w kabinie zmieniało się w sposób płynny, a do chwili uderzenia w pierwszą przeszkodę nie zidentyfikowano "nietypowych odgłosów".

Zdaniem Filipowicza biegli nie stwierdzili śladów oddziaływania ognia na zasadniczych elementach konstrukcyjnych samolotu; nie było też wybrzuszeń powłoki samolotu charakterystycznych dla wybuchu.

Nie była zachowana tzw. sterylność kokpitu

– Biegli uznali, że nie była zachowana tzw. sterylność kokpitu i że niewykluczona jest obecność w kabinie gen. Andrzeja Błasika w ostatniej fazie lotu – poinformował płk Ireneusz Szeląg.

– Zdaniem biegłych (...) przeprowadzone prace fonoskopów wskazały, że istnieją przesłanki na możliwość przebywania w kabinie samolotu dowódcy sił powietrznych w ostatnim fragmencie zbliżania się samolotu do lotniska – powiedział Szeląg.

Dodał, że biegli oparli się m.in. na analizie częstotliwości głosu gen. Błasika, zeznaniach jednego ze świadków, który znał generała i brał udział w odsłuchiwaniu nagrań, jak też uwzględnili kontekst sytuacyjny.

– Biegli wskazali, że istnieją okoliczności, które wskazują na to, że możliwie jest uznanie obecności osoby dowódcy sił powietrznych w kokpicie bądź też w jego bezpośrednim sąsiedztwie. Wszystkie dotychczasowe stenogramy i analizy głosów wskazują na to, że nie była zachowana tzw. sterylność kokpitu, sterylność kabiny – powiedział Szeląg.

Prokurator podkreślił, że osoba, która przebywała w kokpicie, nie złamała ówczesnych przepisów. – Chciałbym w tym miejscu zauważyć, że w odróżnieniu od przepisów w lotnictwie cywilnym, obowiązujące wtedy przepisy w siłach powietrznych nie zawierały bezwzględnej sterylności kokpitu. Przepis (...) wskazywał, że wstęp do kabiny pilotów mają tylko członkowie statku powietrznego i szef pokładu. Ale w uzasadnionych przypadkach zezwolenie na wejście do kabiny pilotów innych osób wydać może dowódca statku powietrznego – powiedział płk. Szeląg.

– Zatem, jeśli przebywały jakieś osoby w kabinie pilotów, bądź też drzwi od kokpitu były otwarte i osoby przebywały blisko, a przecież wiemy ze stenogramów i fonoskopów, że bez wątpienia część wypowiedzi należy do innych osób niż członkowie załogi - to odbyło się to w zasadzie zgodnie z przepisami. W tym zakresie decyzje podejmował dowódca statku powietrznego –podkreśliła Szeląg.

Dodał, że obecność jakiejkolwiek innej osoby w kokpicie bądź w jego pobliżu "nie może przekładać się na to, że osobę tę można próbować obarczać jakąś odpowiedzialnością za to, co dotyczyło bezpośrednio procesu kierowania samolotem".

– W zasadzie wszyscy - poza członkami załogi i personelu - mieli status tylko pasażerów lotu. Nikt inny poza personelem lotu i załogą samolotu (...) nie miał prawa wpływać, sugerować w ogóle, żądać, polecać czy też rozkazywać określonego działania załodze samolotu – powiedział Szeląg.

Zaznaczył, że prokuratorzy dokonywali i cały czas dokonują precyzyjnej analizy "każdej wypowiedzi", którą udało się odczytać. – Decyzja o ewentualnym upublicznieniu (najnowszych stenogramów – red.) zapadnie dopiero po zakończeniu tej analizy. Udało się odczytać więcej niż w dotychczasowych stenogramach. Istotą jest teraz, czy te wypowiedzi, które dodano do dotychczasowych stenogramów, mają znaczenie dla biegu śledztwa - czyli wyjaśnienia przyczyn i okoliczności katastrofy, czy też dotyczą one kwestii zupełnie dla katastrofy obojętnych – powiedział.

Zaznaczył równocześnie, że publikacja stenogramów z Instytutu Ekspertyz Sądowych "była sytuacją dosyć bezprecedensową". – Istotą i zasadą prowadzenia postępowań dotyczących katastrof lotniczych jest, że tego typu informacji się nie udziela. Jest to zasada wiążąca zarówno komisję badania wypadków lotniczych, jak i prokuratorów – podkreślił Szeląg.

Zaznaczył, że w tym przypadku strona rosyjska upubliczniła dźwiękowe nagrania z katastrofy i w efekcie polska prokuratura uznała, że - wobec takiej wagi sprawy - można, czy też należy, stenogramy upublicznić.

Śledztwo ws. katastrofy smoleńskiej nie zakończy się w 2015 r.

Choć jak poinformowano na początku konferencji śledztwo zostało przedłużone do 10 października, prokuratorzy powiedzieli, że nie będzie to końcowy termin tego postępowania.

– Wynika to przede wszystkim z tego, że posiadamy wiedzę o rytmie pracy zespołu biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu, którzy przygotowują opinię dotyczącą każdej ofiary katastrofy z osobna, uwzględniającą polską dokumentację lekarską oraz wytworzoną w Rosji – powiedział szef warszawskiej WPO płk Ireneusz Szeląg. Dodał, że ten rytm pracy wskazuje, że nie zdołają oni przygotować tej opinii do końca tego roku.

Z kolei ppłk Janusz Wójcik z Naczelnej Prokuratury Wojskowej dodał, że prokuratura nadal oczekuje odpowiedzi na wnioski o pomoc prawną wysłane do USA oraz Rosji. – Oczekujemy na wykonanie przez stronę rosyjską wniosku polegającego na zwrocie wraku, rejestratorów samolotu i urządzeń. Wszystkie te okoliczności wskazują, że nie nastąpi w tym roku zakończenie śledztwa – dodał.

– Konsekwentnie powtarzamy: wrak bez wątpienia musi wrócić do Polski. To jest własność polskiego rządu, wszystko co znajdowało się na jego pokładzie było własnością bądź rządu polskiego, bądź polskich obywateli – podkreślił płk Szeląg. Powtórzył jednak, że "prokuratura nie może być zakładnikiem braku wraku", zaś biegli określili, iż "dostęp do wraku był taki, jakiego sobie życzyli" i brak wraku "nie stoi na przeszkodzie, żeby śledztwo zakończyć".

 

CZYTAJ TAKŻE:

Mecenas Hambura wnioskuje o dołączenie ustaleń Rotha do akt śledztwa smoleńskiego

Roth o katastrofie smoleńskiej: Raporty niemieckiego wywiadu wskazują, że nie był to wypadek

PAP, telewizjarepublika.pl, tvpinfo.pl

Wiadomości

Elon Musk udostępnił wpis polskiego polityka

TRZEBA ZOBACZYĆ!

Krowa uciekła ze szkoły rolniczej. Zarządzili na nią obławę |FILM

Kryzys w handlu Ameryki Północnej: Meksyk i Kanada idą na wojnę

Rozpętała piekło wokół siebie. Zdziwiona falą hejtu. Pogubienie

Kanada ma problem u siebie, a chce uderzyć w Trumpa...

Tragedia w Brazylii. W dżungli odnaleziono argentyńskiego turystę

Wulkan na greckiej wyspie Santorini wykazuje oznaki aktywności

Sprawdzili dlaczego życie powstało na Ziemi. Mogło gdzie indziej?

Wielkie problemy floty Putina. Może być jeszcze gorzej

Gwałtowny wzrost populacji szczurów w miastach

Tysiące Serbów blokowało mosty. Szli dwa dni z Belgradu

Trump realizuje plan. Te kraje obłożył dziś wysokimi cłami

Prof. Krasnodębski: Polska jest w stanie rozkładu

Wszystkie rosyjskie statki i okręty opuściły wschodnią część Morza Śródziemnego

Dezercja nielegalnej komisji ds. Pegasusa

Najnowsze

Elon Musk udostępnił wpis polskiego polityka

Kanada ma problem u siebie, a chce uderzyć w Trumpa...

Tragedia w Brazylii. W dżungli odnaleziono argentyńskiego turystę

Wulkan na greckiej wyspie Santorini wykazuje oznaki aktywności

Sprawdzili dlaczego życie powstało na Ziemi. Mogło gdzie indziej?

Krowa uciekła ze szkoły rolniczej. Zarządzili na nią obławę |FILM

TRZEBA ZOBACZYĆ!

Kryzys w handlu Ameryki Północnej: Meksyk i Kanada idą na wojnę

Rozpętała piekło wokół siebie. Zdziwiona falą hejtu. Pogubienie