Żaryn: Ustawa dezubekizacyjna przywraca nam wyczekiwaną czystość historyczną
– Liczę na to, że zarówno po stronie prawicy, jak i lewicy pojawią się głosy ludzi, którzy pracowali w komunistycznych służbach i powiedzą nam wszystkim wyczekiwane przepraszam – mówił w programie Doroty Kani „Koniec Systemu” prof. Jan Żaryn.
Kania: Niedługo wejdzie w życie ustawa dezubekizacyjna. Mnóstwo funkcjonariuszy straci swoje uposażenia. Pojawiają się głosy, że jest to ustawa niesprawiedliwa. Jak jest naprawdę?
Żaryn: Ci, którzy twierdzą, że jest to ustawa niesprawiedliwa, albo nie żyli w okresie PRL-u, albo próbują manipulować tym, co nazywamy pamięcią historyczną. Według obliczeń IPN-u ta grupa ludzi, którzy zostaną objęci ustawą, to jest do 50 tys osób. Trzeba sobie powiedzieć, że jest to ustawa bardzo spóźniona. Powinna ona wejść na początku lat 90, ponieważ stanowi ona część procesu dekomunizacyjnego, który nigdy się w pełni w Polsce nie odbył.
Żaryn: Tą ustawą wypełniamy pewną przestrzeń zaległości, które były od początku garbem na funkcjonowaniu demokratycznego państwa polskiego. Nie ma demokracji bez pewnych fundamentalnych rozliczeń. Nie dotyczy to tylko Polski. Dotyczy to wszystkich państw byłego bloku komunistycznego, jak i również innych historycznych zjawisk takich jak odcięcie się Niemców od nazizmu, które jak wiemy również nie odbyło się tak jak powinno. Na terenie demokratycznych Niemiec część osób związanych z III Rzeszą pełniło później wysokie funkcje publiczne. My tak jak wtedy Niemcy nie potrafiliśmy, bądź nie chcieliśmy zdemokratyzowania naszej przestrzeni publicznej. Teraz dopiero ustawiamy przeszłość w opinii, w której dominuje prawda. Jesteśmy narodem, który był doświadczony dyktaturą komunistyczną. Wszystkie urzędy, które tę dyktaturę podtrzymywały służyły Moskwie i muszą za to ponieść konsekwencje. Liczę na to, że zarówno po stronie prawicy, jak i lewicy pojawią się głosy ludzi, którzy pracowali w komunistycznych służbach i powiedzą nam wszystkim wyczekiwane przepraszam. Dla mnie tu jest cały problem, a nie w ustawie dezubekizacyjnej.
Kania: Nie sądzę, aby to szybko nastąpiło. Media sprzyjające „totalnej opozycji” alarmują, że byli funkcjonariusze służb PRL dotknięci ustawą popełniają samobójstwa. Kolejną narracją jest, że bohaterom z Iraku będą odbierane emerytury. Za wzór pokazuję się postać Gromosława Czempińskiego.
Żaryn: Bohaterowie nie zostaną ukarani za służbę w wolnej Polsce. Jeżeli zaś mieli czynną służbę przed 89, to za czas podtrzymujący obcy reżim nie dostaną żadnych pieniędzy. Gromosław Czempiński był pracownikiem wywiadu komunistycznego, który służył bardzo dzielnie w rozpracowywaniu bardzo ważnych wolnościowych struktur niepodległościowych na terenie USA. Rozpracowywał również Karola Wojtyłę przed tym jak został on został papieżem. Pełnił on funkcje wywiadowcy PRL i był beneficjentem tamtego okresu. Nie przenosimy tych beneficjów na grunt demokratycznego państwa polskiego. Jak ktoś chce podważać tę logikę myślenia, to niech powie wyraźnie, że nie chce Polski niepodległej.
Kania: Najnowsze wydanie „Gazety Polskiej”podejmuję tę sprawę. Opisujemy tam nie tylko postać Gromosława Czempińskiego, ale także ludzi, którzy z będąc beneficjentami dawnego ustroju spokojnie doczekali IV RP. Wymienia się tam również dwuznaczną postać Andrzeja Milczanowskiego, byłego szefa MSW i byłego opozycjonistę.
Żaryn: Jest to postać bardzo piękna, która cenię i szanuje za okres działalności w czasach PRL. Jednak dzięki temu, że na początku lat 90 tworzył nowe służby wszedł w pewną lojalność wobec konkretnych osób powiązanych z poprzednimi reżimem PRL. Ja rozumiem człowieka, który jest prywatnie lojalny wobec swoich byłych współpracowników, ale nie rozumiem dlaczego przenosi on swoje bardzo prywatne odczucia na teren debaty publicznej. W przestrzeni publicznej musi być sprawiedliwość, co próbuje precyzyjnie określić ustawa. Za lata służby podczas, których ktoś podtrzymywał reżim komunistyczny nie będzie żadnych nagród. Za ten czas, który dzielnie odbywali służbę po roku 89 będą normalnie otrzymywać emerytury. To jest długo wyczekiwana czystość sytuacyjna.