Koalicja PO-PSL w maju 2015 r. zwiększyła sankcje dla pijanych kierowców. Eksperci wskazują jednak, że był to zły krok, ponieważ o skuteczności kar decyduje nie "dolegliwość kary”, a pewność, że się ją dostanie i szybkość jej wykonania – podaje portal brd24.pl.
Poprzednia ekipa rządząca wprowadziła przepisy, które mówią, że przy pierwszym przyłapaniu nietrzeźwego kierowcy traci się prawo jazdy na okres od 3 do 15 lat. Druga jazda pod wpływem alkoholu oznacza dożywotnią utratę uprawnień.
Rząd jeszcze przed wprowadzeniem zaostrzonych przepisów otrzymał analizę naukowców, z której wynikało, że podjęcie takich kroków może pogorszyć sytuację. Instytut Transportu Samochodowego opublikował w 2014 roku raport, z którego wynika, że nie należało zmieniać prawa, a tylko lepiej egzekwować już istniejące.
Z analizy wynikało, że aż 98 proc. kar pozbawienia wolności za jazdę po alkoholu było warunkowo zawieszanych. Badacze ITS podkreślali także, że kolejnym złym krokiem było wydłużenie zakazu prowadzenia pojazdu dla osób skazanych za jazdę w stanie nietrzeźwości, bo to spowodowało, że wielu kierowców zdecydowało się prowadzić pojazd bez uprawnień.
"Wiele więc wskazuje, że wprowadzenie propozycji rządowych raczej wiązać się będzie z pojawieniem nowych problemów, niż rozwiązaniem już istniejących” – zauważyli eksperci. Ich zdaniem zwiększenie kar finansowych dla kierowców miało tylko finansowy cel. "Tworzenie dodatkowych rozwiązań umożliwiających finansowe karanie skazanych kierowców nie przyniesie spodziewanych efektów, zasili natomiast Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej w pieniądze” – wskazano w raporcie.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Mniej wypadków, ale wciąż dużo pijanych kierowców. Policja podsumowuje sylwester na drogach
740 nietrzeźwych kierowców, 22 osoby zginęły w wypadkach. Tragiczne Święta na polskich drogach