Redaktor naczelny „Newsweeka” Tomasz Lis napisał list otwarty do prezesa PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza.
Władysław Kosiniak-Kamysz oznajmił w piątek w Sejmie, że PSL nie pójdzie do wyborów z Platformą Obywatelską. – Budujemy Koalicję Polską, bo tylko dwa bloki, blok centrowy i blok lewicowy, mają szanse pokonać PiS – tłumaczył.
W odpowiedzi na decyzję lidera ludowców dziennikarz Tomasz Lis wystosował do Władysława Kosiniaka-Kamysza list otwarty, który zamieścił na Facebooku. Redaktor naczelny „Newsweeka” pisze w nim o potrzebie szerokiej koalicji, w której znaleźć by się miało PSL i PO.
W pierwszych słowach listu Lis zwraca się do lidera PSL, jako do człowieka „wykształconego, inteligentnego i odpowiedzialnego”. „W każdym razie Pana kilkuletnia działalność publiczna zdaje się na to wskazywać. No i jest Pan z wykształcenia lekarzem. A to oznacza, jak rozumiem, wierność przyrzeczeniu, że najważniejsze jest to, by nie szkodzić” – czytamy.
Dalej dziennikarz stwierdza, że Kosiniak-Kamysz „sprzeniewierza się temu” i jednocześnie „naraża na szwank wartość, która powinna być dla nas wszystkich najważniejsza – przyszłość Polski”.
„Żadne różnice programowe, bo są minimalne, nie uzasadniają samodzielnego startu PSL- u w wyborach. Pan nie jest przecież hazardzistą. Za trzy miesiące Polska może na dekadę albo więcej stracić szanse na normalność, PSL wylądować poza parlamentem, a Pan poza polityką. Ani stołek lidera PSL- u ani nic innego nie jest warte tego, by ryzykować los Polski” – napisał.
W liście Lis stawia tezę, że „w razie przytłaczającego zwycięstwa PiS- u, Polska do stanu normalnej demokracji może wracać bardzo, bardzo długo”. „Naprawdę, nie warto ryzykować. Zostało 48 godzin. Jeszcze nie jest za późno, miejsce PSL- u jest po stronie zjednoczonej opozycji, które to hasło sam Pan tyle razy publicznie skandował. „Tym, którzy żywią i bronią, chłopom polskim, szczęść Boże”. Obronić ją możecie tylko razem z innymi. Tylko razem z innymi” – napisał Tomasz Lis.