- Jolanta Brzeska była groźna dla mafii reprywatyzacyjnej, bo była znakomitą organizatorką, osobą najbardziej waleczną i charyzmatyczną wśród ofiar reprywatyzacji. Już w dniu, w którym ją spalono żywcem w 2011 r., policja przyjęła, że to było samobójstwo i tej wersji trzymano się bodajże rok. Gdy okazało się, że nie da się nikogo przekonać, że Jola sama mogła przywieźć do lasu kanister benzyny, oblać się benzyną i potem te kanistry gdzieś wywieźć, sprawę szybko umorzono z powodu braku wykrycia sprawców – mówi Antoni Wiesztort, współpracownik Jolanty Brzeskiej. Dziś o 22.30 będzie on gościem Piotra Lisiewicza w „Wywiadzie z chuliganem” w Telewizji Republika.
Antoni Wiesztort, anarchista, działacz lokatorski i pracowniczy znany jest z widowiskowych akcji przeciwko mafii reprywatyzacyjnej i władzom Warszawy, w tym także w siedzibie Rady Miasta. W „Wywiadzie z chuliganem” opowiedział, jak władze Warszawy i innych wielkich miast traktują mieszkańców z biedniejszych dzielnic, którzy są dla nich zawalidrogą w ich interesach. W tym o najbardziej drastycznej sprawie Jolanty Brzeskiej.
- Jola wychowała się w kamienicy, którą po wojnie odbudował jej ojciec, mimo że była przeznaczona do rozbiórki przez Biuro Odbudowy Stolicy, tak jak 80 proc. kamienic po lewej stronie Wisły. Gdyby nie ten społeczny wkład takich ludzi jak jej ojciec, byłyby tam tylko gruzy. W 2005 r. okazało się, że już nie ma prawa w niej mieszkać, bo pojawili się panowie Mossakowski i Massalski – opowiada Antoni Wiesztort.
Jak mówi, Brzeska była groźna dla mafii reprywatyzacyjnej, bo była znakomitą organizatorką. - Na początek zrzeszyła się z ludźmi, których mieszkania również przejęli Mossakowski i Massalski, potem rozszerzyła się w taka grupę samopomocy osób walczących przeciwko wysiedleniom. Tak powstało Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów. Była świetnie zorganizowana, pilnowała spraw sądowych, nic się nie gubiło. Szereg tych batalii to są nierówne batalie w sądach – mówi Antoni Wiesztort.
Została uprowadzona 1 marca 2011 r. i spalona żywcem w Lesie Kabackim. - Policja stwierdziła tego samego dnia, że to samobójstwo. Prokuratura przyjmowała tę wersję przez bodajże rok. Gdyby nie to, że współpracownicy Joli prowadzili oddolne śledztwo, nie ustalono by nawet, że spalona osoba to ona, bo policja mówiła o spalonym ciele młodej kobiety. Prowadziliśmy kampanie przeciwko tym matactwom – wspomina Wiesztort. Po roku kampanii prokuratura zakwalifikowała sprawę jako zabójstwo. Ale sprawę szybko umorzono z powodu braku wykrycia sprawców.
W 2016 r. prokurator wznowił sprawę dotyczącą zabójstwa i wszczął nowe śledztwo w sprawie zaniechania działań przez policję. - Z ustaleń gdańskiej prokuratury jasno wynika, że policja zacierała ślady w tej sprawie. O ile trudno jest wykryć sprawców, to wiadomo kto pracował przy tej sprawie i jest dla mnie oburzające, że policjanci i prokuratorzy, którzy tak nieudanie prowadzili śledztwo, chodzą nadal na wolności - mówi gość „Wywiadu z chuliganem”.
Premiera nowego odcinka programu dziś o 22.30 w Telewizji Republika.