Wielka batalia o średnie miasta. „Gazeta Polska Codziennie” o kandydatach prawicy w II turze
Bielsko-Biała, Częstochowa, Elbląg, Radom, Siedlce – to tylko niektóre średnie miasta, w których o prezydenturę walczą w II turze wyborów kandydaci PiS lub popierani przez środowiska Zjednoczonej Prawicy. Na kilkadziesiąt godzin przed ciszą wyborczą kampania staje się coraz bardziej brutalna. Zrywane są plakaty i banery reklamowe kandydatów popieranych przez prawicę. Tylko we wtorek w Siedlcach ukradziono ich kilkadziesiąt. Złożono doniesienie na policję. Kontrkandydaci prawicy unikają bezpośredniej konfrontacji, jak np. w Częstochowie, gdzie nie odbyła się debata. Reklamują się natomiast jako ci, którzy zapewnią pieniądze od Donalda Tuska i dzięki którym uda się „wyciąć” PiS - pisze "Gazeta Polska Codziennie", a co podajemy za portalem Niezalezna.pl
W najbliższą niedzielę rozstrzygnie się, kto wygra w drugiej turze prezydentury Poznania i Rzeszowa, gdzie walczą kandydaci prawicy. W przypadku średnich miast ta lista jest bardzo długa. Kandydaci startujący z PiS lub popierani przez Zjednoczoną Prawicę mają szansę na prezydenturę takich miast, jak Bielsko-Biała, Częstochowa, Elbląg, Jastrzębie-Zdrój, Konin, Legnica, Piła, Radom, Ruda Śląska, Rybnik, Siedlce, Suwałki, Tarnów, Tychy, Zakopane czy Zamość.
Kontrkandydaci prawicowych pretendentów w większości są urzędującymi prezydentami walczącymi o kolejną kadencję. Unikają jednak walki na argumenty, czego przykładem jest Częstochowa, gdzie w ostatniej chwili z debaty prezydenckiej przed II turą wycofał się lewicowy prezydent Krzysztof Matyjaszczyk. – Pan prezydent w zasadzie w ostatniej chwili się wycofał. Nie wiem, czym to jest spowodowane. Mogę już tylko śmiało głosić tezę, że strach, tchórzostwo. Pan prezydent straszy Częstochowę PiS-em, a sam poza tym nie ma nic więcej do zaoferowania. Dziwię się, że po 14 latach sprawowania władzy nie ma nic do powiedzenia mieszkańcom poza billboardami, które mają na celu odstraszyć czy zniechęcić do mnie jako kontrkandydatki. To jest przykre. Myślę, że ocenę tego pozostawię mieszkańcom – mówiła podczas spotkania z mieszkańcami kandydatka PiS Monika Pohorocka.
Wspólnym mianownikiem argumentacji dotychczasowych włodarzy są dwa twierdzenia: że nie mogli działać, ponieważ rząd Zjednoczonej Prawicy im nie pozwalał, oraz że to oni są gwarantami pozyskania środków od Donalda Tuska.
Tej argumentacji Andrzej Sitnik używa obecnie w kampanii, tłumacząc marazm, w jaki wprowadził Siedlce za swoich rządów. Twierdzi, że jest gwarantem pieniędzy od Tuska. – Jakim gwarantem? Czy podpisał z rządem jakąś umowę? Wszak Tusk mówił, że teraz ma być normalnie, czyli nie po politycznej znajomości. Na jakiej więc podstawie owi pretendenci tak mówią? Przykład Siedlec pokazuje, że argumentacja, że PiS nie dawało środków samorządom, jest kłamliwa. Wszak sztandarową inwestycją Sitnika jest spalarnia odpadów, na którą dostał środki właśnie za czasów rządów Zjednoczonej Prawicy – mówi „Codziennej” Maciej Nowak, wiceprzewodniczący Rady Siedlec w ostatniej kadencji, szef sztabu popieranego przez prawicę Tomasza Hapunowicza walczącego w II turze z Sitnikiem.
Nowak podkreśla, że z każdym dniem kampania staje się coraz brutalniejsza. – Nie pamiętam z poprzednich kampanii takiej liczby brudnych chwytów. Tylko we wtorek skradziono dziesięć naszych banerów. Zgłosiliśmy sprawę policji – mówi Nowak. Podobne sytuacje sygnalizują nam sztabowcy z innych miejscowości. Obawiają się, że banery się odnajdą np. w piątek z jakimiś dopiskami lub w miejscach, w których nie wolno takich materiałów wieszać.
Kolejną zasadą w miastach, w których walczą kandydaci prawicy, jest zwarcie szeregów obecnej koalicji. – Radni KO zapomnieli już, co mówili przez pięć lat o Sitniku, jak wieszali na nim psy. Teraz to ich kandydat, byle tylko wyciąć PiS – wyjaśnia Maciej Nowak.