– Nie sądzę, aby nauczyciele przystąpili do strajku w tak newralgicznym okresie dla samych uczniów – mówił w Telewizji Republika podsekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej Maciej Kopeć, odnosząc się do zapowiedzi władz Związku Nauczycielstwa Polskiego o strajku.
Pod koniec grudnia ubiegłego roku MEN skierowało do konsultacji społecznych projekt rozporządzenia w sprawie minimalnych stawek wynagrodzenia nauczycieli, które ma obowiązywać w 2019 r. Zgodnie z nim wynagrodzenie zasadnicze nauczycieli wzrośnie w tym roku od stycznia od 121 do 166 zł brutto. Związki zawodowe oceniły tę propozycję negatywnie. przedstawiły swoje żądania.
– Podwyżka dla nauczycieli dyplomowanych wyniosły ogólnie 508 złotych pomiędzy 1 kwietnia 2018 a 1 września 2019. To oznacza, że średnia wyniesie 814 złotych – rozpoczął wiceminister MEN.
– Jakbyśmy popatrzyli na jakikolwiek wykres, ostatnią podwyżkę nauczyciele otrzymali w 2012 roku. Ich sytuacja jest trudna. Okres, w którym nie otrzymywali podwyżek nie jest możliwy do nadrobienia w krótkim okresie czasu. Potrzebujemy go nieco więcej – tłumaczył.
Ogłoszono datę ewentualnego strajku
– Poniedziałek, 8 kwietnia 2019 roku jest datą rozpoczęcia strajku. To będzie strajk do odwołania - poinformował Sławomir Broniarz. - Do 25 marca ma być przeprowadzone referendum strajkowe w szkołach i placówkach. Strajk jest możliwy, o ile w referendum weźmie udział co najmniej połowa uprawnionych - dodał szef ZNP.
– ZNP proponuje 1000 złotych to kwoty bazowej. Dla nauczyciela dyplomowanego oznaczałoby to ok. 7500 złotych wynagrodzenia. w groźbę strajku nie wierzę. Nie sądzę, aby nauczyciele przystąpili do niego w tak newralgicznym okresie dla samych uczniów. Związki zawodowe mają prawo do różnych form protestu. Nikt z nas tego nie kwestionuje. Paraliż egzaminów jednak spowoduje ogromny paraliż – podsumował.