Wawrzyk: sprawne przeprowadzenie wyborów i wysoka frekwencja wyborcza są powodem do dumy
Wybory prezydenckie nie były równe, powszechne ani uczciwe; cały aparat państwowy został zaangażowany nielegalnie po stronie Andrzeja Dudy - powiedział w Sejmie lider PO Borys Budka. Według wiceszefa MSZ Piotra Wawrzyka wybory udało się przeprowadzić sprawnie.
To, że udało się te wybory tak sprawnie przeprowadzić i że wzięło w nich udział 68 procent Polaków jest powodem do dumy - oświadczył Wawrzyk.
Sejm wysłuchała w czwartek na wniosek klubu KO informacji "w sprawie zaangażowania instytucji państwa w proces wyborczy w czasie wyborów prezydenta RP, w tym organizacji wyborów przez MSZ, wykorzystania alertu RCB rozsyłanego przed II turą wyborów oraz zaangażowania mediów publicznych".
Borys Budka przedstawiając wniosek o informację podkreślił, że zdaniem klubu KO wybory nie były przeprowadzone uczciwie, co mogło wpłynąć na ich wynik. Według polityka rządzące PiS przeprowadziło zmiany w prawie wyborczym "w sposób niezgodny z konstytucją", przyznało nierówne limity finansowe dla kandydatów kosztem kandydata opozycji i "wykluczyło dziesiątki tysięcy osób z procesu wyborczego", szczególnie z zagranicy.
Zdaniem Budki "cały aparat państwowy w sposób niezgodny z prawem został zaangażowany do promocji kandydata Andrzeja Dudy", a premier Mateusz Morawiecki i ministrowie, zamiast swoją pracą, zajmowali się wiecami Andrzeja Dudy i, by przekonać Polaków do kandydata PiS, "rozdawali czeki bez pokrycia" - czyli promesy na środki z Funduszu Inwestycji Samorządowych. "Do machiny propagandowej PiS" zaangażowano też bezprawnie urzędy wojewódzkie - zaznaczył poseł.
Polityk oskarżył rządzących o "bezprawne" użycie alertu RCB do propagandy wyborczej. Jak zaznaczył, rozsyłano w ten sposób poprzez smsy informacje o możliwości głosowania poza kolejnością m.in. dla seniorów, choć alertu wolno używać jedynie do ostrzegania obywateli przed zagrożeniem. Ponadto - mówił Budka - każdy z komitetów kontrkandydatów Dudy "doznał niewiarygodnego hejtu", głównie ze strony wspieranej przez rząd PiS telewizji publicznej. Podkreślił, że w sposób szczególny dyskredytowany i oczerniany był główny kontrkandydat prezydenta - Rafał Trzaskowski.
"Cała propaganda państwowa została użyta do tego, by propagować kandydaturę Andrzeja Dudy; stworzyliście machinę hejtu i nienawiści, która temu służyła" - powiedział lider PO, zwracając się do polityków PiS. Zaznaczył, że nie zarzuca PiS fałszerstw wyborczych, ale - jak podkreślał, w krajach autorytarnych, w tym m.in. w Rosji "też fałszerstw nie ma, bo tam się eliminuje konkurencję".
Do zarzutów odnosili się wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk i wiceszef MSWiA Paweł Szefernaker.
Wawrzyk podkreślał, że dla niego to, że "udało się te wybory tak sprawnie przeprowadzić" i że wzięło w nich udział 68 procent Polaków jest powodem do dumy. Przytoczył fragment opinii OBWE, że "wszystkie szczeble administracji wyborczej kontynuowały wywiązywanie się ze swoich obowiązków w sposób profesjonalny" pomimo trudności związanych z pandemią, a w lokalach wyborczych odwiedzonych przez obserwatorów proces głosowania i liczenia głosów odbywał się w sposób sprawny i dobrze zorganizowany.
Według Wawrzyka były trzy przyczyny zwrotów głosów w Wielkiej Brytanii: błędnie podany adres, nieodebrany pakiet przedwyborczy bądź nieobecność wyborcy. Wiceminister podkreślił że system wyborczy "jest prowadzony przez operatora zewnętrznego, jednego z dużych operatorów telekomunikacyjnych, i to po jego stronie leżała wina w awarii, która miała miejsce".
Zapewnił, że w Splicie, gdzie także zgłaszano nieprawidłowości, "wszystkie osoby, które się zgłosiły do tej komisji wyborczej, miały możliwość oddania głosu". Jak zauważył, w drugiej turze wyborców było 4 razy więcej niż w pierwszej, a kolejki były także w polskich kurortach. "Także tam, gdzie (głosowanie) organizowali samorządowcy z PO" - dodał.
Szefernaker odnosząc się do zarzutu, jakoby alert RCB został użyty do propagandy wyborczej powiedział, że to PKW zaapelowała dwa dni przed wyborami do organów administracji publicznej o jak najszersze rozpowszechnienie wśród wyborców informacji o pierwszeństwie w głosowaniu. Podkreślił, że alert RCB umożliwia szybkie dotarcie do szerokiego grona odbiorców. Zwracał też uwagę, że alert RCB był kilkakrotnie używany w marcu i w kwietniu w celu powiadomienia obywateli o nowych przepisach związanych z zagrożeniem koronawirusem.
Wiceszef MSWiA nie zgodził się z zarzutem, że alert RBC został użyty do "propagandy wyborczej". Przytoczył też słowa byłego szefa PKW Wojciecha Hermelińskiego, który pytany o decyzję RCB odpowiedział: "nie widziałbym podstawy do kwestionowania tego rozporządzenia z prawnego punktu widzenia".