– Po roku przesłuchań nie mam wątpliwości, że Marcin P. jest człowiekiem wymyślonym, podstawionym, prowadzonym przez trzy lata działalności i chronionym do końca – mówiła dziś szefowa komisji śledczej Małgorzata Wassermann po przesłuchaniu byłego szefa Amber Gold.
Były szef Amber Gold Marcin P. po raz drugi zeznawał przed sejmową komisją śledczą – była to kontynuacja jego przesłuchania z czerwca.
Szefowa komisji śledczej po przesłuchaniu powiedziała dziennikarzom, że dla niej były dwa najistotniejsze wątki.
– Jeden: Marcin P. przyznał dziś wyraźnie iż sam odnosi wrażenie, że parasol ochronny nad tą firmą był, on to mówił w zakresie urzędu skarbowego. Podzielam jego stanowisko, aczkolwiek nie tylko w urzędzie skarbowym, ale myślę, że we wszystkich tych instytucjach – stwierdziła Małgorzata Wassermann.
Marcin P. pytany przez komisję śledczą, czy miał zapewnioną "nietykalność, a wręcz ochronę" ze strony organów podatkowych lub konkretnych urzędników, odpowiedział, że "w tamtym momencie nic mi na ten temat nie było wiadomo. Patrząc z perspektywy czasu mogłem stwierdzić, że taki parasol był, ale ja o jego istnieniu w ogóle nie wiedziałem".
Jak mówił, "nie ma wiedzy, że taki parasol ochronny" istniał, ale patrząc z perspektywy czasu widzi, że ze strony m.in. pomorskiego urzędu skarbowego było dla niego "wiele szczęśliwych zbiegów okoliczności", a on w takie nie wierzy.
Wassermann mówiła z kolei, że zachowanie trzech urzędów skarbowych przez lata kontroli w spółkach grupy Amber Gold wskazuje według niej, że "był duży hamulcowy, który pozwolił tej firmie działać". – Jeżeli po tylu latach kontroli jedyne, co urząd skarbowy uzyskuje, to stratę pół miliona naszych pieniędzy, (...) to czy ja muszę państwu tu coś więcej tłumaczyć – dodała szefowa komisji śledczej.