– "Fakt" uwierał póki kierował nim Grzegorz Jankowski wszystkie rządy i to była bardzo zdrowa linia. Miał zasadę, że patrzy na ręce władzy, rozdzielał ciosy w miarę równo. Jankowski ma poglądy najogólniej mówiąc konserwatywne, nie nazwałbym go PiS-iorem. Nie było ich widać w gazecie (…) Jeden z moich znajomych zamieścił przewrotny komentarz, że PO nawet rządząc musiała się wspomagać Niemcami – powiedział publicysta "W Sieci" i "Super Expressu" Łukasz Warzecha.
Dziennikarz zaznaczył, że w opublikowanej rozmowie był jeszcze watek, w którym Paweł Graś żalił się Janowi Kulczykowi, że "Fakt” uwziął się na córkę Donalda Tuska. – "Fakt” był i jest tabloidem, zajmuje się sprawami osobistymi, ale uważam, że zajmował się nimi w granicach sfery, którą można zaliczyć do publicznej. Jeden z moich znajomych zamieścił przewrotny komentarz, że PO nawet rządząc musiała się wspomagać Niemcami – dodał.
"Taki układ jest patologią"
Warzecha podkreślił, że nie wiadomo, czy ta rozmowa miała wpływ na usunięcie Grzegorza Jankowskiego z funkcji redaktora naczelnego gazety, ale znaczące jest to, jak "Fakt” zmienił się po jego odejściu. – Zaczęło się wtedy rozdzielnie ciosów z przewagą dla tych w opozycji (…) Gdybyśmy spojrzeli na to z oddalenia, to widzimy coś takiego, że Kulczyk ma szczególne preferencje w polskim rządzie. Tam były takie wizje biznesowe, które trochę chwytają, ale on powinien działać na takich zasadach, jak inni, a miał specjalne preferencje Taki układ jest patologią – ocenił.
Warzecha o prof. Bugaju: Mam wrażenie, że dał się wykorzystać
Publicysta odniósł się również do listu tzw. autorytetów III RP, pod którym podpisał się również Ryszard Bugaj. Zdaniem Warzechy w tym przypadku były doradca prezydenta Dudy popełnił błąd. – Podpisał się pod listem, który nie jest powodowany żadną troską o to, co się w Polsce dzieje, ale pewnymi politycznymi zobowiązaniami. Uważam go za uczciwego człowieka, trochę mam wrażenie, że dał się wykorzystać. Mógł mówić w wywiadach, co chciał, pisać co chciał, ale szkoda, że znalazł się w takim gronie. Wałęsa, Kwaśniewski, czy Sikorski walczą o swoje, a nie mam przekonania, że Bugaj walczy o cokolwiek swojego – powiedział.
"To pokazuje, jak słabym i marnie myślącym politykiem jest Hanna Gronkiewicz-Waltz"
Warzecha ocenił również, że obecna krytyka pod adresem Polski może być przejściowa. Według niego, jeśli konfiguracja interesów sprawi, że opłaci się wstrzymać ataki, to tak się stanie. Jak dodał, nikt z Europy nie kocha Schetyny i Petru altruistyczną miłością. – Jeśli interesy się zmienią, to te ataki się zmienią. Na pewno mamy pewne sygnały. Wiemy, że Frans Timmermans nie dał się w absurdalny sposób wykorzystać. Nawiasem mówiąc to pokazuje, jak słabym i marnie myślącym politykiem jest Hanna Gronkiewicz-Waltz, która zamiast wysondować Timmermansa nieoficjalnymi kanałami i dopiero po odpowiedzi powiedzieć o zaproszeniu, to najpierw go zaprosiła i dostała kosza. Są nieskuteczni w realizowaniu nawet swoich celów – ocenił.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Liroy-Marzec pisze do ministra sprawiedliwości. Domaga się śledztwa ws. rozmowy Kulczyk-Graś