W sezonie grzewczym ceny prądu nas porażą? Przy Tusku kaloryfery będą zimne?
Prezes URE zaakceptował nowe taryfy za prąd. Do połowy roku za energię zapłacimy po staremu, a potem niektórzy mogą... złapać się za głowę.
Pod koniec stycznia tego roku weszła w życie ustawa przedłużająca zamrożenie cen energii. Według jej zapisów do końca czerwca 2024 roku maksymalna cena prądu dla gospodarstw domowych, do określonych limitów rocznego zużycia, wynosi 412 złotych za megawatogodzinę.
Zmieniły się jednak o połowę limity zużycia prądu. W przypadku gospodarstw domowych do czerwca tego roku to 1500 kWh, dla osób z niepełnosprawnością - 1800 kWh, rolników i rodzin z Kartą Dużej Rodziny - 2000 kWh. Po przekroczeniu tych limitów stawka będzie już wynosić 693 zł za 1 MWh/0.69 zł za 1 kWh.
Wynika z tego, że w najbliższych miesiącach, ceny nie zmienią się, a w drugim kwartale te gospodarstwa, które przekroczą limit, zapłacą tak zwaną cenę maksymalną, czyli nie więcej niż 0,69 zł/kWh, a od lipca wszyscy będziemy płacić cenę zatwierdzoną przez prezesa URE, czyli około 0,74 zł/kWh netto w zależności od tego, z usług którego sprzedawcy korzystamy.
Według Bando, wiceministra klimatu, pełnomocnika rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej, „mrożenie cen jest sztucznym wytworem, który nic dobrego dla rynku nie robi”. „Jeżeli mówi się o podwyżce trzydziestu złotych na rachunku gospodarstwa domowego, to powiedzmy może pięćdziesiąt złotych wzrośnie rachunek dla małych i średnich przedsiębiorstw” - mówił Bando zapytany w TVN24 o wzrost cen prądu. Odniósł się też do pojawiających się w przestrzeni medialnej informacji, że rachunki za prąd mogą wzrosnąć o 80 proc. „Nie sądzę, aby te wielkości były rzeczywistymi wielkościami”, stwierdził, słabo jak widać zorientowany w temacie, wiceminister.
„Po odmrożeniu ceny prądu nie wystrzelą. Warto zwrócić uwagę, że ceny na rynkach – a na tym się opieramy – są dużo niższe niż przed kryzysem energetycznym, który wybuchł w 2022 roku. Dzisiaj nie ma już potrzeby, wedle cen na rynkach, mrożenia cen” – stwierdził natomiast w Rozmowie o 7:00 w Radiu RMF24 kolejny reprezentant koalicji 13 grudnia - reprezentujący jej ludowy odłam - Motyka, wiceminister klimatu i środowiska.
Zdaniem Motyki, na dłuższe mrożenie cen energii nie pozwala budżet. Półroczny koszt takiej osłony to 16 mld złotych.