W oparach absurdu, czyli o „prorosyjskim Kaczyńskim” i Tusku, na którego, być może, przygotowywany jest zamach przez ekipę Putina
Za czasów nieświętej pamięci nieboszczki komuny istniał ściśle przestrzegany podział wśród mediów. Najbardziej miarodajne treści, wprost firmowane przez partyjnych nadzorców, przekazywał "Dziennik Telewizyjny" i centralny prasowy organ PZPR - "Trybuna Ludu". Równie prawowierne, ale w ostrzejszej, bardziej dogmatycznej formie materiały znajdowały swoje miejsce w organie "Ludowego Wojska Polskiego" - "Żołnierzu Wolności" (zwanym przez opozycję antykomunistyczną "Sołdatem Swabody") lub milicyjno-esbeckim tygodniku "W Służbie Narodu". Dla dogmatycznej części aparatu z "intelektualnymi ambicjami" przeznaczone były takie tygodniowe periodyki, jak np. "Argumenty", czy "Rzeczywistość". To w tych pismach, a także wspomnianych wcześniej organach "LWP" i MO-SB, ukazywały się materiały pod którymi niezręcznie byłoby podpisać się żurnalistom "DTV", czy "TL".
Dziennikarka Donata Subbotko opublikowała ostatnio w "Newsweeku" wywiad, który odbił się sporym echem w Polsce. W rozmowie z gen. Piotrem Pytlem, rozmówca dziennikarki, znany bardziej z uczestnictwa w libacji alkoholowej z FSB - czyli po prostu: ruską bezpieką - w Kadynach, i z włożenia na głowę czapki matrosa "Aurory", symbolu bolszewickiego przewrotu, snuje opowieść o Prawie i Sprawiedliwości, jako faktycznie "rosyjskiej agenturze". Pytel, występujący tym razem (wyjątkowo?) w polskim mundurze rzuca też mimochodem uwagę o "bohaterskim" - tak przynajmniej można sądzić - Tusku.
"Polska powinna się liczyć z tym, że plan zamachu na Tuska leży u Putina na stole", stwierdza całkiem poważnie Pytel, co także równie poważnie przyjmuje Subbotko. Jak bowiem powszechnie wiadomo, dyktator Rosji zdolny jest do wszystkich zbrodni - nawet planowania mordu na niegdysiejszym "naszym człowieku w Warszawie" - poza jedną jedyną - zamachem smoleńskim.
Demoniczny Putin ma jednak równie demonicznego, a może nawet przewyższającego go w demoniczności partnera w Polsce. Nie jest nim oczywiście odwieczny wróg rosyjskiego imperializmu i samego Putina Tusk, ale... Jarosław Kaczyński, który wraz ze współpracownikami chce "sprzedać Polskę to znaczy przygotować ją do połknięcia przez Rosję", co stwierdza najzupełniej poważnie Pytel. W takie objawione prawdy może uwierzyć chyba tylko leming o pamięci żyjącej zazwyczaj około 2 tygodni rozwielitki.
W czasach głębokiej komuny, w latach stalinowskich, ukazywały się w Polsce "dzieła" "udowadniające", że np. minister spraw zagranicznych płk Józef Beck był niemieckim agentem. Na przełomie lat 40. i 50. oskarżali go o to m.in. działacze przedwojennej Komunistycznej Partii Polski, która postulowała wówczas "zwrot" Niemcom zagrabionych przez "burżuazyjną Polskę" ziem - Pomorza i Górnego Śląska. Jak zauważył Fiodor Dostojewski, i trudno w tym przypadku z nim się nie zgodzić, "Jeżeli chcesz kogoś najbardziej ugodzić, oskarż go o to, czym sam jesteś".
Jesteś ruskim/niemieckim agentem (niepotrzebne skreślić, albo i nie) zarzuć agenturalność innym.
A tymczasem w Internecie nic nie ginie i Twitterowicz PrawyWiarus przypomniał film, na którym Donald Tusk w rozmowie z red. Pochanke zauważył, że "nie chciałby, by Polska była w awangardzie antyrosyjskiej". "Póki ja będę o tym decydował, Polska nie będzie krajem takiej agresywnej koncepcji antyrosyjskiej", podkreślił Tusk. PrawyWiarus złośliwie zatytułował znaleziony filmik "Kaczyński o Putinie".
Najwyraźniej Pytel i Subbotko w to uwierzyli. A o co tak naprawdę chodzi wyjaśnia na swoim profilu Dawid Wildstein.
Kaczyński o putinie... pic.twitter.com/0mXZSeZ4uD
— PrawyWiarus 🇵🇱 🐺 🦾 (@cyberprawy) May 20, 2024
Przeczytałem wywiad w Newsweeku z Pytlem.
— Dawid Wildstein (@DawidWildstein) May 20, 2024
I mam wrażenie, że wszystkim umyka sendo.
Mamy do czynienia z czymś dużo poważniejszym, niż kolejną erupcją bredni dla otumanionej sekty wyznawców Tuska. Bez porównania poważniejszym. I sam Pytel nie jest tu najważniejszy (chociaż…