W VII Wielkim Wyjeździe na Węgry, udział wzięła cała masa osób. Red. Sakiewicz wskazywał, że zaskakująco dużo było młodych, którzy nie wstydzili się swoich patriotycznych wartości. Nie zabkrało jednak i tych, którzy dobrze pamiętają zaszłości z ubiegłego wieku. Jednym z biorących udział w wydarzeniu był Józef Zbigniew Siegel. Reporterce Cyntii Harasim przedstawił niezwykła historię.
Blisko 90-leni pan Józef bez wahania zdecydował się udać pociągiem do Budapesztu, by wziąć udział w narodowym święcie Węgier. Okazuje się, że to nie pierwszy raz. – Ja już bywałem na tych wyjazdach. W moim wieku, tych prawie 90 lat, może to ostatni wyjazd? Przywozi się wrażenia, oddycha się – mówi.
Opowiedział skąd wziął się jego szacunek do Węgier. "W czasie wojny żołnierze węgierscy uratowali mi życie. W 1944 roku uciekając przed bandami ukraińskimi UPA, jechaliśmy w pociągu i węgierski wagon urlopowiczów między Stryjem i Stanisławowem pociąg nasz jechał przez miejscowość, gdzie aktualnie była dokonywana rzeź. Kilka dni wcześniej pociąg zatrzymany został na stacji Korościatyn i pociąg został zatrzymany, wszyscy Polacy wyciągnięci i wymordowani. To było 3-4 dni po Korościatynie i czekaliśmy kiedy nas wyciągną z pociągu. Ponieważ Węgrzy byli uzbrojeni, to banderowcy nie odważyli się zatrzymać pociągu. Ja miałem wtedy 15 lat. Z okien oglądaliśmy tam ludzi uciekających..." – opowiedział.
Więcej w materiale reporterki Cyntii Harasim.