– Wszyscy mamy takie dni, gdy użalamy się nad sobą, jak to inni maja dobrze a my ciągle pod górkę. Tak trudno docenić nam to, że cieszymy się zdrowiem. Nie wszyscy mają szczęście - zaczął redaktor Karol Plewa.
– Starałem się szczegółowo zapoznać się z waszą historią. To co najbardziej mnie przejęło to to, że nikt nie chciał wam na początku powiedzieć, co dolega Olusiowi. Dlaczego? Ci ludzie nie wiedzieli? - zapytał redaktor prowadzący.
– Tak. Gdy Oluś się urodził, lekarze skupili się głównie na stópce, że jest zakrzywiona. Myślę, że przez to, ze Olusia choroba jest tak rzadka, mogli nie wiedzieć, że to jest właśnie brak kości piszczelowej. Wszystko okazało się dopiero dwa tygodnie później, gdy zrobione zostało prześwietlenie. Wtedy właśnie już lekarze byli zaniepokojeni, że to jest duży problem - mówiła mama Olusia.
– Lekarze od początku kazali nastawić się na najgorsze, czyli na amputacje. Usłyszeliśmy, że Olusia nóżka nie będzie w ogóle rosła, że będzie bezużyteczna i trzeba będzie amputować już na tym etapie, co Oluś jest teraz, czyli kiedy zaczyna chodzić - powiedziała pani Aleksandra.
– Natrafiliśmy na lekarza w Austrii i lekarz zalecił na początku prostowanie stópki. Oluś ma za sobą dwanaście gipsów, operację nacięcia ścięgna Achillesa. Dwanaście gipsów a ma dopiero 18 miesięcy. Jednak w Austrii na tym etapie wszystko się zatrzymało, bo to było prostowanie stópki. Zaczęliśmy szukać dalej, jeżeli chodzi o rekonstrukcje kości. Natrafiliśmy na lekarza z Ameryki - wspominała.
– Jak państwo docierali do tych ludzi? - dopytywał Karol Plewa.
– Jedynym sprzymierzeńcem w walce z chorobą był właściwie internet. (...) W internecie starał się wyszukiwać przypadki rodziców dzieci z taką chorobą. Dotarłem do kilku pacjentów dr Paleya i tak zaczęły się konsultacje - opowiadała mama Olusia.
– I ci ludzie powiedzieli, że to jest ta osoba, która może pomóc - zapytał redaktor Telewizji Republika.
– Tak jedyna na świecie. Konsultacje udało nam się dostać, jak lekarz był w kwietniu w Warszawie. Dostaliśmy plan leczenia, przedstawił nam szczegóły operacji i dał 100 procent powodzenia, co jest najważniejsze - powiedziała pani Aleksandra.
– Jak możemy uratować Olusia? - dopytywał prowadzący.
– Ogromną przeszkodą są koszty. Milion złotych to cena za sprawność Olusia. Przez półtora roku toczymy walkę, by zebrać tą ogromną kwotę. Do tej pory udało nam się uzbierać prawie połowę, czyli pół sukcesu za nami. Brakuje nam jeszcze pół miliona - opowiadała.
I ty możesz pomóc Olusiowi stanąć na nogi!
https://www.siepomaga.pl/nozka-olka
Za każdą okazaną pomoc, serdecznie dziękujemy