UWAGA! Mocne! Wyznanie islamofoba
Gdyby nie nieodłączna od islamu triumfalistyczna agresja, Robert Spencer zapewne nigdy by się nie urodził - pisze Bruce Bawer, którego tekst publikuje portal euroislam.pl.
Jego dziadkowie ze strony matki byli chrześcijanami greckiego pochodzenia, mieszkającymi na terenie obecnej Turcji i zostali zmuszeni do udania się na wygnanie przez muzułmańskich władców Imperium Ottomańskiego, z których jeden zadeklarował w 1916 roku: „Musimy skończyć z Grekami tak, jak skończyliśmy z Ormianami”.
Jeśli czytaliście listy Pawła Apostoła do Galatów, Efezjan czy Kolosan, to wiecie, że w tej części świata – Azji Mniejszej i Anatolii – od samego początku chrześcijaństwa byli chrześcijanie. Ale z powodu nakazów Koranu, żeby ich zgnieść, podbić i kontrolować, dziadkowie Spencera wyemigrowali i osiedlili się w Ameryce, a jego matka została ochrzczona w małym kościółku obrządku grekokatolickiego, który (o wielka historyczna ironio) został zniszczony w trakcie ataków na World Trade Center we wrześniu 2011 roku.
Zatem istnieją, jak to pisze Spencer w swojej nowej książce „Confessions of an Islamophobe“ (Wyznania islamofoba), „dobre powody, żeby być islamofobem, to znaczy, żeby niepokoić się islamem i zniszczeniami, które on powoduje, zarówno w życiu muzułmanów jak i niemuzułmanów”.
Oczywiście Spencer jest nazywany islamofobem odkąd tylko zaczął pisać o islamie; ważne osoby zarówno z prawicy jak i lewicy oskarżają go o osobistą niechęć wobec muzułmanów. Temu oskarżeniu on stanowczo zaprzecza i żaden uczciwy, zdrowy na umyśle i inteligentny czytelnik jego kilkunastu książek nie uwierzy, że mógłby być zdolny do takiej bigoterii. Teraz zdecydował, że może skorzystać z etykietki „islamofoba” bo on, jak i każda inna osoba na tej planecie, wie, jak wiele obaw powinna wzbudzać islamska ideologia i jej najzagorzalsi zwolennicy.
“Oskarżając o ‘islamofobię’ każdego, ktokolwiek odważy się zauważyć związek pomiędzy islamem a terroryzmem” – wskazuje Spencer – “amerykańska lewica i prawicowi członkowie establishmentu, zagłuszają i uniemożliwiają uprawnioną dyskusję i prawdziwą debatę, którą przyjdzie nam odbyć wcześniej czy później, jeśli mamy przetrwać jako wolne społeczeństwo.”
Spencer sugeruje, że może zaakceptowanie etykietki „islamofoba” i przedefiniowanie jej – nie jako odnoszącej się do „samozwańczych ataków na niewinnych muzułmanów lub zastraszania ich” lecz jako oznaczającej „trzeźwą i realistyczną ocenę natury islamu i tego, w jaki sposób zagraża wolnym społeczeństwom i wolnym ludziom” – pozwoli odebrać temu terminowi jego moc i umożliwić taką debatę.
Po tym stwierdzeniu Spencer, rozdział po rozdziale, przedstawia dowody na to, jakim zagrożeniem jest islam dla kobiet, gejów, Żydów, świeckich chrześcijan i świeckich muzułmanów. W każdym rozdziale wyjaśnia szczególny rodzaj szkody, jaką islam, praktykowany w ortodoksyjny sposób, może wyrządzić członkom poszczególnych grup; cytuje odpowiednie fragmenty świętych pism; przedstawia przykłady, głównie niedawne, takiej krzywdy w praktyce; i przytacza wypowiedzi głupców i niegodziwców – muzułmanów i nie tylko – zarówno z prawej jak i lewej strony sceny politycznej, którzy w imię społecznej harmonii i tolerancji religijnej, otwarcie zaprzeczają ponurej rzeczywistości, którą Spencer uczciwie i skrupulatnie przedstawia.
Ta ostatnia część jest najbardziej przykra dla czytelnika. Niezależnie od tego, jak wiele ktoś wie o rażąco niesprawiedliwych nakazach zawartych w Koranie i jak bardzo już przywykliśmy do koszmarnych działań popełnianych w jego imieniu, nie da się przywyknąć do bezczelności, z jaką wyznawcy islamu usiłują wybielać swoją wiarę i do tego, jak skwapliwie naiwni, głupi, tchórzliwi lub okłamujący samych siebie niewierni – w mediach, na uczelniach, w rządzie, policji, wojsku, kościele i innych instytucjach powtarzają ich bezwstydne kłamstwa.
Na przykład po masakrze w Orlando [w klubie gejowskim Pulse – red.], amerykański Departament Sprawiedliwości (pod zwierzchnictwem Loretty Lynch) próbował pominąć islamskie wątki w opublikowanych transkryptach rozmów telefonicznych zamachowca, Omara Mateena. Southern Poverty Law Center (SPLC) próbowało przedstawiać ten diaboliczny akt dżihadu jako “spisek prawicy”. Rok po tej masakrze, aktywista gejowski Scott Simpson pisał, jak relacjonuje Spencer, że te okropności i ich następstwa, zbliżyły muzułmanów i gejów, zjednoczonych jako ofiary przeciwko siłom nienawiści i bigoterii reprezentowanym przez Donalda Trumpa.”
Dziwaczna koncepcja, że muzułmanie i geje są wzajemnie sprzymierzeńcami w niedoli, gdy wszystkie dowody temu przeczą, jest wspólna dla wszystkich samozwańczych liderów gejowskich. Gdy American Freedom Defense Initiative, organizacja z którą jest powiązany Spencer, próbowała obudzić gejów z San Francisco z tego absurdalnego złudzenia, publikując antygejowskie oświadczenia Jusufa al-Karadawiego, Mahmouda Ahmedinedżada i innych ważnych osobistości muzułmańskich w formie bannerów na autobusach, Spencer został oskarżony o próbę rozdzielenia „gejów i muzułmanów”.
Nawet studenci spraw zagranicznych – osoby świadome, że zagorzali muzułmanie nie są fanami homoseksualizmu – jakoś myślą o tej sprawie w sposób magiczny: Spencer cytuje autora piszącego dla „Foreign Policy”, sugerującego w artykule napisanym w 2015 roku, że gdyby bojówkarzom ISIS pokazać wystarczającą ilość zdjęć szczęśliwych par tej samej płci, to oni wyrzekliby się agresji skierowanej przeciwko gejom.