Komisja prawna Parlamentu Europejskiego przyjęła dziś stanowisko w sprawie zaproponowanej przez Komisję Europejską reformy prawa autorskiego. Regulacje te mają zmienić zasady publikowania i monitorowania treści w internecie. - Nie wykluczam, że chcą tego, choć o tym nie mówią, środowiska lewicowo-liberalne. Tak, aby mieć instrument do kneblowania prawicy i środowisk tradycyjnych, oraz konserwatywnych – komentuje zapowiedź w rozmowie z portalem niezalezna.pl europoseł PiS Ryszard Czarnecki.
Obecnie serwisy internetowe nie mają obowiązku automatycznego kontrolowania treści zamieszczanych przez ich użytkowników, muszą natomiast bezzwłocznie usunąć lub zablokować materiał, jeśli podejrzewają, że jest on nielegalnego pochodzenia. Komisja Europejska zaproponowała zaostrzenie tych regulacji, by odgórnie zobligować administratorów serwisów do monitorowania aktywności klientów. Ma to chronić artystów, których utwory są powielane bez ich zgody, np. na YouTubie.
Jestem bardzo sceptyczny co do praktycznego ograniczania wolności słowa w internecie. Obojętnie pod jakim pretekstem, także pretekstem praw autorskich - komentuje przedstawione propozycje Ryszard Czarnecki.
Mam poważne obawy, że będzie to wytrych dla tych, którzy chcą cenzurować treść w internecie. I oczywiście, można narzekać na różne rzeczy w internecie, ale wprowadzanie w takiej czy innej formie cenzury jest wylewaniem dziecka z kąpielą - dodaje.
W jego opinii, za wprowadzeniem takich zmian stoi kilka grup grupy.
Myślę, że tu jest splot różnych interesów. Ale nie wykluczam, że również chcą tego, choć tego nie mówią, środowiska lewicowo-liberalne. Tak, aby mieć instrument do kneblowania prawicy i środowisk tradycyjnych, oraz konserwatywnych - stwierdza.
Czy jest jeszcze możliwość powstrzymać wprowadzenie w życie tych propozycji?
W tym tygodniu mamy na jednej z komisji Parlamentu Europejskiego, konkretnie Komisji Prawnej (JURI) debatę na ten temat. Mam nadzieję, że zdrowy rozsądek zwycięży - podsumowuje europoseł PiS.