Jak już podawaliśmy, Komisja Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych Parlamentu Europejskiego przyjęła wczoraj Pakt Migracyjny. W kwietniu przyjmie go cały Parlament, później Rada Unii Europejskiej i wejdzie on w życie, o ile nic się nie zmieni, od 1 stycznia 2026 roku.
Jak przypomina były europoseł PiS Zbigniew Kuźmiuk, za Paktem Migracyjnym w komisji PE głosowali przedstawiciele wszystkich tych frakcji w PE w których członkami są europosłowie Platformy, PSL, Polski 2050 i Lewicy, a więc ugrupowań, które w Polsce tworzą koalicję 13 grudnia, przeciw były frakcje ECR, do której należy Prawo i Sprawiedliwość i ID.
Teraz okazuje się, że wszystkie zapewnienia przedstawicieli ugrupowań tworzących obecna koalicję rządową w Polsce, o tym, że naszemu krajowi nie grozi napływ migrantów, że nie będziemy płacili kar za ewentualną odmowę ich przyjęcia, były zwykłymi kłamstwami.
Mimo wcześniejszych zapewnień koalicja 13 grudnia coraz wyraźniej przyznaje, że jest gotowa do przyjęcia w Polsce - na zasadzie "przymusowej solidarności" - rzesze migrantów. A mogą być ich, w perspektywie lat, nawet miliony.
"Przypomnijmy, że tuż przed Świętami Bożego Narodzenia 21 grudnia 2023 roku Rada Unii Europejskiej i Parlament Europejski zawarły ostateczne porozumienie w sprawie paktu imigracyjnego, składającego się z 5 rozporządzeń, który przewiduje tzw. obowiązkową solidarność, czyli konieczność przyjmowania określonej przez KE liczby nielegalnych imigrantów, albo też zapłacenie kwoty ok. 20 tys. euro za każdego nieprzyjętego imigranta. Wcześniej rząd Mateusza Morawieckiego cały czas zwracał uwagę, że przyjęcie w nowych przepisach rozwiązania, przyjmujesz nielegalnych imigrantów, albo płacisz wysokie kary za nieprzyjmowanie każdego z nich, nie tylko nie rozwiązuje tego problemu, ale wręcz przeciwnie napędza nielegalną imigrację do Unii Europejski. Okazało się, że na tym posiedzeniu Rady Unii Europejskiej, sprzeciwu Polski już nie było, zmienił się przedstawiciel rządu Tuska i Polska już nie zgłaszała sprzeciwu, a wspomniane przepisy prawne zostały przyjęte jednomyślnie", stwierdził Zbigniew Kuźmiuk w dorzeczy.pl i dodał: "Platforma cały czas popierała te przepisy podczas debat w Parlamencie Europejskim. W ten sposób, jak się wydaje, zaczęło się spłacanie zobowiązań zaciągniętych przez Donalda Tuska w establishmencie unijnym w związku z jego powrotem do krajowej polityki i zaangażowaniem w odsunięcie PiS od władzy. Tusk bowiem dostawał z Brukseli przez ponad 2 lata różnorodne wsparcie, a tym najbardziej dobitnym było polityczne zablokowanie środków z KPO w zasadzie osobistą decyzją przewodniczącej KE, Ursuli von der Leyen".
Polsce grozi już za dwa lata masowy napływ migrantów. Mogą być ich, jak już wspomnieliśmy, nawet miliony. Wzbudza to obawy bardzo wielu mieszkańców naszego kraju, czemu dali oni m. in. wyraz w trakcie zeszłorocznego referendum. Wzięło w nim udział 12 mln uprawnionych (blisko 41 proc.) i to mimo masowego zniechęcania do brania w nim udziału przez całą opozycję i sprzyjające jej media. Przypomnijmy, że na pytanie dotyczące przyjmowania nielegalnych imigrantów, aż 96,8 proc. było przeciwnych ich przyjęciu. Teraz już widać, dlaczego ówczesna opozycja tak silnie zwalczała referendum, próbując także je ośmieszyć argumentem, że przecież "żadna siła polityczna w Polsce nie chce przyjmować migrantów i jest to problem sztucznie wykreowany przez PiS".
Teraz okazało się to kolejnym kłamstwem. Świadectwem tego jest m. in. wypowiedź kandydatki Lewicy na prezydenta Warszawy, senator Magdalena Biejat, która zaprezentowała swoją wizję polityki migracyjnej w audycji red. Rymanowskiego w Radiu Zet.
"Czy pani jako przyszła prezydent Warszawy przyjęłaby imigrantów do stolicy z europejskiego rozdzielnika, jeśli taki będzie?" – zapytał Rymanowski Biejat. "Ja uważam, że Warszawa powinna być na to gotowa. Bo prędzej czy później, rozdzielnik czy nie rozdzielnik, gdzie, jak nie do Warszawy ci ludzie będą przyjeżdżać? Warszawa z racji bycia stolicą jest miastem oferującym najwięcej możliwości rozwoju", odpowiedziała Biejat.