Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski żalił się na niedawną kampanię wyborczą, przekonując, że szansę obu kandydatów drugiej tury nie były równe.
– My się w sumie przyzwyczailiśmy do tej propagandy, ale jeszcze nigdy nie dochodziło do przekraczania kolejnych granic i norm do takiego stopnia. Pamiętam, jak dziennikarze zastanawiali się, czy oni w TVP doszukają się jakichś faktów kompromitujących mnie – stwierdził polityk, którego zdaniem „w ostatnich tygodniach dochodziło do absurdów”.
Były kandydat na prezydenta RP przekonywał, że nie było szansy na „neutralną debatę” z Andrzejem Dudą, w dodatku kampania trwała tylko dwa miesiące i sztab Trzaskowskiego „nie mógł wszędzie dotrzeć”.
– A z takimi manipulacjami można walczyć poprzez bezpośrednią rozmowę. To też niestety przełożyło się na to, że nie można było możliwości odbycia neutralnej debaty, bo ta w TVP była farsą, a to, co szykowano w Końskich, to miałby być lincz z podstawionymi ludźmi – ocenił prezydent stolicy.
Rafał Trzaskowski przyznał, że nie żałuje odmowy przyjazdu na debatę w Końskich.
– Każdy wie, co oni tam szykowali i jakby się to skończyło. Gdyby to była tylko debata między mną a prezydentem Dudą, nawet z najbardziej stronniczymi dziennikarzami, to bym sobie z tym poradził. Ale tam mieli być ustawieni ludzie, którzy krzyczeliby, że seksualizuję ich dzieci albo wylewam fekalia na ich pola – stwierdził, zapominając najwyraźniej, z jakiego powodu kampania była tak krótka i że w Lesznie sam omijał niewygodne pytania m.in. dziennikarzy Telewizji Republika, odpowiadał za to m.in. pracownikowi stołecznego ratusza, Grzegorzowi Jakubowskiemu, który, jak twierdził, występował w imieniu tygodnika "Najwyższy Czas!"