Jak informuje "Gazeta Wyborcza", z danych przekazanych przez prokuratora generalnego Senatowi wynika, że liczba podsłuchów wzrosła w porównaniu z rokiem 2013 o 13 proc. Za wzrost ten w całości odpowiedzialne są policja i ABW.
Władza - mimo raportu NIK, wyroku Trybunału w Luksemburgu i Trybunału Konstytucyjnego - nie pracuje nad zmianą przepisów - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Według danych opublikowanych w dzienniku, w 2014 r. policja i służby skierowały wnioski o kontrolę operacyjną wobec 5435 osób (wniosków było więcej, bo powtarzały się wobec tych samych osób). W 2013 r. w ten sposób inwigilowanych było 4278 osób. W 2014 r. sąd zarządził kontrolę operacyjną wobec 5221. Wcześniej 202 wnioski odrzucił prokurator generalny (to 3,7 proc).
Okazuje się więc, że sądy akceptują niemal wszystkie wnioski, które przepuścił prokurator generalny. Z danych, które dziennik otrzymał od CBA i ABW wynika z kolei, że sądy akceptują praktycznie wszystkie kontrole operacyjne założone bez zgody sądu, w tzw. sytuacji niecierpiącej zwłoki.
Z danych CBA wynika także, że dotyczy to również przedłużeń kontroli ponad trzy miesiące: sądy akceptują wszystko.
– Za rządów Platformy duszę się po prostu – powiedział w "Chłodnym okiem" Cezary Gmyz odnosząc się do artykułu. – Wychodzi na to, że PiS-owcy to byli amatorzy przy PO – dodał.
Dziennikarz podkreślił, jak bardzo za obecnych rządów nadużywane jest zakładanie podsłuchów. – Dziś podsłuchy zakłada się w sprawach pierdułkowatych, nawet na sprawy rozwodowe, co w większości krajów UE jest zupełnie niedopuszczalne – mówił. Jak dodał, nie ma to żadnego wpływu na spadek przestępczości.
Gmyz przyznał, że sam był inwigilowany. – Chodziło o ustalenie tożsamości moich informatorów, którzy chcieli zachować anonimowość – mówił.