Redaktor Dorota Kania rozmawiała w "PR24" z naczelnym "Gazety Polskiej" i "Gazety Polskiej Codziennie" Tomaszem Sakiewiczem. - Jestem rozczarowany jako dziennikarz. Liczyłem, że będzie jakieś "mięso". Tymczasem, chyba sam fakt, że w ogóle nagrano Jarosława Kaczyńskiego jest radosny dla "Gazety Wyborczej" - ocenił w audycji 24 pytania - Rozmowa Poranka red. Sakiewicz.
Tomasz Sakiewicz, stwierdził w rozmowie z Dorotą Kanią, że materiał opublikowany w "GW" to "totalny kapiszon".
- Prawnie to nagranie nie pomoże temu, kto nagrywał. Żadnej przewagi dzięki taśmie w sądzie nie uzyska. Tam nie ma nic, poza chęcią ugody - podkreślał.
- Jeżeli ktoś liczył na kulisy polityki, to ich nie znalazł. Sprawa co prawda dotyczy spółki związanej z grupą najstarszych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego, ale nie znajdzie się w tym nagraniu "ani centymetra" czegoś nielegalnego - dodał.
Zdaniem Tomasza Sakiewicza, fakt nagrania i przekazania mediom rozmowy z udziałem Jarosława Kaczyńskiego, nie świadczy o czystych intencjach strony nagrywającej rozmowę.
- To, że ktoś nagrał rozmowę, poszedł do mec. Romana Giertycha i "Gazety Wyborczej" świadczy o tym, że miał jeszcze inne intencje; może chciał inaczej sprawę załatwić niż poprzez zwykłe negocjacje - mówił Sakiewicz w "PR24".
- Taśmy pokazują problem spółki "Srebrna", która chciała się rozbudować, a nie może tego zrobić, bo nie dostała zgód. Jarosław Kaczyński próbował mediować między inwestorem a spółką, by rozliczyć się zgodnie z prawem - wyjaśniał dziennikarz.
Tomasz Sakiewicz w PR24 odniósł się także do ważnej kwesti zawartej w publikacji - dotyczącej "Gazety Polskiej Codziennie". Tytuł, miał być "ratowany przed upadkiem".
- W artykule napisano, że są jakieś problemy, a "GP" przynosi zyski; powinienem za to podać autora do sądu. Pisanie non stop, że "Gazeta Polska" ma jakieś kłopoty, w momencie gdy przynosi zyski, to czyn nielegalnej konkurencji ze strony innego medium - komentował Sakiewicz.