Kinga (31 l.) z Mysłowic urodziła synka i sprzedała go małżeństwu z Danii za 750 euro, czyli równowartość 3150 zł. Kobieta wypiera się - mówi, że nie wzięła pieniądzy. Szokująca transakcja wyszła na jaw, gdy losem chłopca zainteresowała się polska prokuratura.
Przez cały ten czas duńskie służby wierzyły, że rodzicami malucha jest para Duńczyków. Wszystko dzięki dokumentom, które - jak dowiedział się Fakt - wystawiono w Holandii. Parę skazano za oszukiwanie władz uznając, że… zakup dziecka nie jest nielegalny! Od 4 lat sprawę prowadzi prokuratura w Mysłowicach. Na razie nikomu nie postawiono zarzutów.
W 2014 r. rozpoczęło się śledztwo, które trwa do dzisiaj. Prokuratura w Mysłowicach wciąż czeka na potwierdzenie z Danii czy Duńczyk, o którym mówiła Kinga, jest biologicznym ojcem dziecka. To element niezbędny w tej sprawie, która jest prowadzona przez śledczych pod kątem handlu dziećmi.
Jak było naprawdę, Kinga opowiedziała reporterom Faktu. – Byłam w separacji z mężem i w trudnej sytuacji materialnej, nie pracowałam. Małżeństwo z Danii znalazło mnie przez Internet, na jednym z portali. Zaproponowali układ – mówi Kinga. – Wspomagali mnie finansowo gdy byłam w ciąży, przesyłali pieniądze na lekarza, na kupno nosidełka. Nie pamiętam ile to było pieniędzy. Nie mieli specjalnych wymagań, prosili tylko by powiedzieć, jaka jest płeć dziecka i czy dobrze się czuję w ciąży. Oni twierdzili, że u nich w Danii to jest legalne. Spisaliśmy umowę, miałam w szpitalu podać, że ojcem dziecka jest ten Duńczyk, w rzeczywistości wcale tak nie było. Nie musiałam nawet rejestrować syna w urzędzie. Przekazałam im dziecko we Wrocławiu, 2 dni po porodzie. Nie pamiętam czy dali mi jeszcze pieniądze – twierdzi Kinga.
– Tak naprawdę ta sprawa jest nietypowa. Wykorzystano tu lukę w prawie. Nie ma bowiem w Danii jednoznacznych wytycznych dotyczących postępowania w takich przypadkach. Rodziców próbowano oskarżyć na podstawie paragrafu mówiącego o surogacji, ale skoro polska matka była już w ciąży, to nie można było postawić takiego zarzutu. Nie była to jednocześnie sprawa, którą można by uznać za handel ludźmi, co argumentowano tym, iż para dba o dobro dziecka i są po prostu dobrymi rodzicami – mówi Signe Walgren Daugbjerg, dziennikarka TV2 Dokumentar z duńskiej telewizji.