Zaraz, zaraz. To obrońcy demokracji nie są pacyfistami? Nie bronią pokoju? Nawołują do nienawiści? Strzelby rysują? Dzieci do politycznych celów wykorzystują? A ja myślałam, że tacy to są tylko wyborcy PiS-u.
A przynajmniej taki obraz wyborców Prawa i Sprawiedliwości wyłania się z łamów „Gazety Wyborczej”, fal Radia Tok FM, czy obrazów TVN-u. A tu proszę, obrońcy demokracji jawnie nawołują do nienawiści i do zabijania. I to gdzie? Na marsz Komitetu Obrony Demokracji. To może nie zatroskani o przyszłość Polski obywatele, tylko jakaś piąta kolumna się przyplątała.
Można oczywiście wzruszyć ramionami i potraktować sprawę jako głupi żart, można uśmiechnąć się do miłych dziewczynek ze zdjęcia z uśmiechem trzymających plakat z hasłem „Wolna Polska bez kaczora”, ale można też zadać kilka pytań. Dlaczego ci światli obywatele politycznie wykorzystują dzieci? Czy naprawdę dzieci rozumieją, o co w całej tej histerii inspirowanej przez m.in. „Gazetę Wyborczą” chodzi? Czy dzieci same z siebie narysowałyby obrazek, na którym ktoś strzela do nielubianego przez rodziców polityka? Czy dzieci zgadzają się na zabijanie ludzi? Wątpię. Dzieci są wrażliwe, płaczą nad najmniejszym robaczkiem czy ślimakiem, to dlaczego miałyby się zgadzać na strzelanie do kaczek. Inspiracją byli niezbyt mądrzy dorośli. I jest to po prostu żenujące.
A teraz cofnijmy się w czasie, na przykład o rok, albo dwa. Proszę zauważyć co by się stało, gdyby na jakimś marszu na przykład niepodległości kilkuletnie dziecko trzymało plakat z hasłem „Wolna Polska bez Donalda”, obok Kaczor Donald i wycelowana w niego strzelba. Z czołówek gazet i dzienników krzyczałyby tytuły ze słowem „faszyzm” w tle, słyszelibyśmy o podżeganiu do zbrodni, o mowie nienawiści. Jakoś ci, których obrazek dziewczynek bawi, w innej sytuacji wykazaliby się totalnym brakiem humoru, głośno krzyczeliby o manipulowaniu dziećmi, o wykorzystywaniu ich do niecnych politycznych gierek. Znalazłby się jakiś gorliwiec, który szybciutko ustaliłby, gdzie owe dzieci mieszkają, doniósłby na policję, do Rzecznika Praw Dziecka, na Niebieską Linię i gdzie tylko fantazja by mu podpowiedziała. Trzeba w końcu faszystom życie pouprzykrzać.
Machina by ruszyła, zaraz wysłane by zostały listy gończe za rodzicami, urzędnicy i kuratorzy zaraz pukaliby do drzwi, nie daj Boże w domu leżałyby okruchy na podłodze i dzieci zostałaby odebrane rodzicom. Bo rodzice źle je wychowują, każą im rysować strzelby, pewnie też kupują im militarne zabawki, bawią się z nimi w wojnę, co nieuchronnie doprowadzi do wychowania bandyty. Dlatego dla dobra dzieci trzeba ich od rodziców faszystów odizolować, może wtedy wyjdą na ludzi. Przesadzam? Nie sądzę. Ostatnimi czasy byliśmy bowiem świadkami odbierania dzieci pod byle pozorem, to i obecność z niewłaściwym plakatem na manifestacji również może być doskonałym ku temu pretekstem.
Widać Stefan Niesiołowski, który kilka dni temu sugerował podpalenie siedziby PiS, szybko znalazł naśladowców, tym razem wzywających do strzelania do konkretnej osoby. Dalej więc, obrońcy zagrożonej demokracji, eskalujcie swoją histerię, dalej nawołujcie do zniszczeń, dalej wymachujcie swoimi strzelbami. Jeśli się godzicie na to, żeby nawet dzieci „strzelały do kaczek”, bo tylko wówczas będzie wolna Polska, to końcu znajdzie się szaleniec, który was posłucha i postanowi was wyzwolić spod rządów obecnych władz. Tylko nie płaczcie wtedy i nie mówcie, że to nie wasza wina. Bo to będzie wasza wina, której nic nie usprawiedliwi.
CZYTAJ TAKŻE: