Warszawa jest miastem kontrowersyjnych instalacji. Na Rondzie gen. de Gaulle’a stoi plastikowa palma, a bohaterką wczorajszych wydarzeń stała się zaś, już po raz kolejny, tęcza na Placu Zbawiciela. Pożar tęczy wywołał gorące dyskusje
Instalacja stanęła na warszawskim placu w czerwcu 2012 roku z inicjatywy Instytutu Adama Mickiewicza. Miała zniknąć z placu do końca stycznia 2013. Instalacja była podpalana już pięć razy. Kilka dni temu zakończyła się kolejna odbudowa instalacji. Prace za ponad 60 tysięcy złotych zlecił stołeczny Zarząd Oczyszczania Miasta.
Jedenastego listopada tęcza znów spłonęła. Z tej okazji użytkownik Facebooka, fotografik Maciej Chojnowski zaproponował nowe hasło promujące stolicę: „Visit Warsaw – the city of burning rainbows”. Bardzo szybko powstała też facebookowa grupa „Nie płaczę po tęczy na Placu Zbawiciela”. W odpowiedzi środowiska lewicowe utworzyły konkurencyjną grupę pod nazwą: „Żądam odbudowania tęczy na pl. Zbawiciela przez Ruch Narodowy”.
Natomiast członkowie społeczności o wymownej nazwie „Nie mogę, kot na mnie leży” znaleźli sprawcę dewastacji tej wątpliwej instalacji artystycznej. Ich zdaniem, tęczę podpalił wzrokiem czarny kot.
Publicysta Rafał Ziemkiewicz wyraził na Twitterze żal, że oprócz tęczy nie spłonęła także szpetna palma. Spowodowało to błyskawiczną reakcję Doroty Zawadzkiej, znanej jako „Superniania” z programu stacji TVN: „Kac po balu, czy rozum zagubiony?”. Publicysta odpowiedział: „Poczucie estetyki ranione codziennie przez to plastikowe paskudztwo”.
mm, Telewizja Republika, Facebook, Twitter, fot. Facebook