Jak podaje portal niezalezna.pl, w trakcie piątkowej rozprawa pomiędzy Fundacją Otwarty Dialog a redaktorem naczelnym Gazety Polskiej Tomaszem Sakiewiczem, padło wiele ciekawych słów, na przykład o dostępie członków fundacji do tajnych dokumentów polskich służb. Po oświadczeniach pozywającego i pozwanego portal niezależna.pl uzyskał komentarz od red. Sakiewicza. Według nieoficjalnych informacji, wypowiedzi o posiadaniu notatek ABW mogą być prowokacją, która ma na celu skłócenie Polaków z Mołdawianami.
Po blisko czterogodzinnej rozprawie, zarówno Bartosz Kramek, jak i red. Tomasz Sakiewicz wydali oświadczenia. Pozywający przekonywał, że "żadnego łamania prawa ze strony fundacji" - w kontekście słów, które według niego zarzuca mu Tomasz Sakiewicz - "nie było". Mówił też, że "pomimo ostrego konfliktu z polskimi władzami", nic takiego mu nie dowiedziono.
"Chciałem też zaznaczyć, że ostatni raz gościem na antenie Telewizji Republika byłem w 2016 roku. Bywałem tam wielokrotnie w 2016 roku, czyli już 2 lata po tym, jak się Majdan zakończył również trwała współpraca pomiędzy Republiką, Gazetą Polską, która organizowała wywiady z gośćmi z Ukrainy, których zapraszaliśmy, wspierała nasze zbiórki humanitarne na rzecz pomocy Ukrainie, to świadczyło o tym, że w tamtym okresie nie było wątpliwości chyba natury finansowej, skoro główne media pana pozwanego sobie pozwalały taką naszą działalność promować i wspierać" – dodał Kramek.
W odpowiedzi, red. Sakiewicz wskazał, że w 2016 roku, jeszcze nie był redaktorem naczelnym Telewizji Republika, wiec nie mógł dziennikarzom zabronić robić materiałów z udziałem Fundacji Otwarty Dialog, natomiast, jak dodał, pozywający zapewne też znów będzie gościem stacji, ponieważ będzie ona przedstawiać piątkową rozprawę. Ponadto wskazał, że to nic nadzwyczajnego, że "relacjonujemy informacje ludzi o bardzo różnych poglądach - na tym polega otwarty dialog".
"Ale chcę przekazać istotę tego, co chciałem wcześniej powiedzieć - państwo się odnoszą do wypowiedzi, których nie wypowiedziałem. Ja oceniam państwa realną działalność i zagrożenia z nią związane i są to oceny. Ja nie prowadzę śledztwa w państwa sprawie, aczkolwiek próbowałem weryfikować i to jest ta różnica. W czasie całego tego procesu ja musiałem się odnosić do wypowiedzi, których nie wypowiedziałem, bo państwo mi ciągle coś próbują imputować. Nie mówiłem, że państwo są szpiegami rosyjskimi, ani żebrali pieniądze od szpiegów rosyjskich, czy wywiadu rosyjskiego. Mówiłem, że brali pieniądze ze źródeł, które mogą być rosyjskie i które mogą być pod wpływem Rosjan. To jest istota, a państwo w pytaniach i wypowiedziach chcą udowodnić coś innego" – zaznaczył red. Sakiewicz. Jak dodał, "chciałem zwrócić na to uwagę, ponieważ prowadzimy dwa równoległe procesy z różnymi sprawami" .
Sąd postanowił, że zamknie rozprawę i wyda wyrok na posiedzeniu niejawnym. Strony na ustosunkowanie się i w ten sposób wydanie mowy końcowej mają 21 dni.
W rozmowie z portalem niezależna.pl red. Tomasz Sakiewicz skomentował dzisiejszą rozprawę. Jak zaznaczył, podczas niej "zdarzyło się kilka niezwykłych rzeczy". Wyjaśnił, że został wezwany na przesłuchanie w sądzie i pomimo braku wcześniejszej informacji na ten temat, okazało się, że musiał uczestniczyć w rozprawie online. "To dla mnie niespotykany obyczaj" - oznajmił.
"Wcześniej doświadczyłem odrzucenia moich zeznań, właśnie dlatego, że chciałem zeznawać na Skype i też w innym procesie z panem Kramkiem. No to tworzy jakieś wrażenie kompletnie nierównego traktowania mnie w sądach, szczególnie z tym człowiekiem" – dodał.
Red. Sakiewicz odniósł również do słów Kozłowskiej, które padły na piątkowej rozprawie, o tym, że ma dostęp do tajnych raportów służb polskich poprzez służby mołdawskie. "Udało mi się skontaktować z osobami polskich służb i według nieoficjalnego komentarza jest to próba skłócenia Polaków z Mołdawią. Przypominam, że Mołdawia znajduje się w bardzo trudnej sytuacji i Polska jest jednym z krajów, które udzielają jej wydatnej pomocy w potencjalnym ataku przed Rosją. Nie rozumiem w ogóle tej tezy, którą pani Kozłowska postawiła, poza prowokacją" – wyjaśnił. "Ostatnia rzecz to proces, w którym jedna strona próbuje koncentrować się na wypowiedziach, których nie udzieliłem i pyta się o wypowiedzi, których nie udzieliłem, ponieważ wie, że to, co robiłem, należy do obowiązków dziennikarza, a sama ma ogromny problem z ustaleniem podstawowych informacji, na przykład to, kim są sponsorzy fundacji i skąd biorą pieniądze. To jest sytuacja niebywała" - zaznaczył.
"Tym bardziej, że pamiętajmy, że w czasie procesu pan Kramek został aresztowany z oskarżeniem o pranie pieniędzy pochodzących z rosyjskich źródeł, a kiedy sąd go wypuścił, napadł na polską granicę, próbują wpuścić prowokatorów ze strony Białorusi" – przypominał red. Sakiewicz.