Naczelnik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego Jan Krzysztof zwrócił uwagę, że wyładowania atmosferyczne są wysoce niebezpieczne w górach. Dodał, że turyści powinni natychmiast reagować na pierwsze symptomy zbilżającej się burzy.
„Na pół godziny przed tragicznym wydarzeniem na Giewoncie w Tatrach już były słyszalne grzmoty. Mimo to turyści cały czas wchodzili na Giewont. Po uderzeniu w krzyż zaczęła się paniczna ucieczka w dół. Ratownicy górscy zachęcają turystów do korzystania z aplikacji pogodowych, gdzie można z dokładnością co do minuty śledzić pogodę i zagrożenia” – wskazał Krzysztof.
Jak tłumaczył, „około 15-20 minut przed uderzeniem w Giewont, piorun uderzył w rejonie Ciemniaka na Czerwonych Wierchach. Tam został rażony obywatel portugalski, który stracił przytomność, ale przypadkowi turyści zaopiekowali się nim i po odzyskaniu przytomności został on sprowadzony do schroniska Ornak. Tam jego stan zdrowia bardzo się pogorszył i został karetką przewieziony do szpitala”.
"To nie było pojedyncze uderzenie. To była seria uderzeń zarówno w Giewont jak i w najbliższe okolice" – relacjonował naczelnik.
Według informacji przekazanych przez ratowników TOPR, po uderzeniu pioruna w kopułę szczytową Giewontu, obecni tam turyści zostały zrzucone na ścianę południową, tj. ścianę, po której przebiega turystyczny szlak na szczyt. Część osób była rażona bezpośrednio.
Dziś po godz. 10 ratownicy ruszyli na szlaki celem sprawdzenia przede wszystkim ściany północnej Giewontu, widocznej od stronu Zakopanego.