Gościem Ryszarda Gromadzkiego w programie Telewizji Republika ,,W punkt\'\' była wicepremier Beata Szydło – Byłam na Pomorzu i tam mi powiedziano rzeczy niebywałe. Otóż okazało się, że w jednym z powiatów zadzwoniono do mających kandydować z naszych list nauczycieli i powiedziano im, że poniosą konsekwencje. Jest to rzecz niebywała, bo robią to ludzie, którzy mają na ustach hasła ,,konstytucja\'\' - opowiedziała wicepremier.
– Za 40 dni dokładnie wybory samorządowe. Wybory, jak się wydaje, które mogą być swego rodzaju rewolucją, jeżeli chodzi o rozkład sił w Polsce - zaczął Ryszard Gromadzki.
– Najważniejszy sondaż jest w dniu wyborów. Ja jestem jednak niewiernym Tomaszem i wolę zawsze do ostatniego momentu czekać, ale to też nauczyło mnie życie, że trzeba z dużą pokorą podchodzić do sondażów, bo te wyniki mogą uśpić - mówiła Beata Szydło.
– Oczywiście to, co się dzieje w tej chwili w sondażach cieszy, bo jeżeli tak, by się miało to zakończyć w dniu wyborów, to moglibyśmy wprowadzić dobrą zmianę w wielu sejmikach. Obserwując to, co dzieje się w wielu miejscach, nastawienie ludzi, reakcje na propozycje rządowe można być optymistą - oceniła wicepremier.
– Te wybory wydają się szczególnie ważne, bo pamiętamy traumę związane z wyborami z 2014 roku. Te wszystkie fałszerstwa, które im towarzyszyły, nadużycia i wielka dyskusja, która po tych wyborach się zaowocowała. Dyskusja, która spowodowała powstanie Ruchu Kontroli Wyborów - zauważył prowadzący program ,,W punkt''.
– W 98 roku rozpoczęłam moją przygodę z samorządem, wtedy byłam po raz pierwszy w samorządzie. Do dzisiaj w samorządach są ludzie, którzy pamiętam już tam byli, kiedy wchodziłam do tego samorządu - powiedziała polityk PiS.
– Bardzo często są to dobrzy gospodarze, ludzie którzy chcą zrobić dużo dla swoich miejscowości, natomiast bardzo często są to też układy patologiczne. Narosła taka sieć powiązań, że trudno jest o to, by nowe osoby się pojawiły w samorządzie. Niestety są to bardzo często patologię, które można by kierować na tę płaszczyznę łamania prawa - dodała Beata Szydło.
– Byłam na Pomorzu i tam mi powiedziano rzeczy niebywałe. Otóż okazało się, że w jednym z powiatów zadzwoniono do mających kandydować z naszych list nauczycieli i powiedziano im, że poniosą konsekwencje. Jest to rzecz niebywała, bo robią to ludzie, którzy mają na ustach hasła ,,konstytucja'' - opowiedziała wicepremier.
– Czas z tym skończyć! To jest taki moment, kiedy może dużo nowych ludzi pojawić się w samorządzie - ciekawych, uczciwych. To jest taki czas, kiedy mamy dużą możliwość zmiany tego układu samorządowego - podkreśliła.
– W tych małych miejscowościach, gdzie wszyscy się znają i jedynym dużym pracodawcą jest samorząd, bo ludzie pracują w szkole, albo w gminie albo w powiatowym szpitalu, to jest taka obawa i strach przed sprzeciwieniem się lokalnym władzom. Wiadomo, że ten wójt, burmistrz, starosta ma władzę taką, że może pozbawić tego miejsca pracy. Druga rzecz jest taka, że pod jakimiś szyldami typu ''Nasza gmina'' idą przedstawiciele różnych ugrupowań politycznych. Samorządowcy bardzo lubią mówić o sobie, że są niezależni politycznie i że są samorządowcami - powiedziała Beata Szydło.