Kontakty z rosyjskim rezydentem, działanie na rzecz obcego wywiadu, fałszowanie danych przedstawiciela FSB, by ten mógł przebywać w strefach ochronnych – m.in. takie zarzuty usłyszeli byli szefowie SKW – Piotr Pytel, Janusz Nosek i Krzysztof Dusza. „Gazeta Polska” dotarła do treści nowych postanowień śledczych – według Kodeksu karnego czyny, które mieli popełnić byli szefowie SKW, są zagrożone karą nawet do 10 lat więzienia - pisze w najnowszym numerze "Gazety Polskiej" Dorota Kania.
Jeden z nowych zarzutów dotyczy sprawy, o której pisaliśmy blisko rok temu na łamach „GP”. Były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego Piotr Pytel oraz dyrektor jego gabinetu Krzysztof Dusza w czasie swojego urzędowania w SKW spotykali się z W.J. – rezydentem rosyjskiego wywiadu w Polsce. Spotkania miały miejsce w czasie, gdy Pytel był dyrektorem Zarządu Operacyjnego SKW, a szefem wojskowego kontrwywiadu – gen. Janusz Nosek. Jedno z nich odbyło się we wsi Ułowo, tuż obok granicy z obwodem kaliningradzkim.
Na szkodę Rzeczypospolitej
Według prokuratury podejrzani przekroczyli swoje uprawnienia, „współpracując bez wymaganej zgody z przedstawicielami Federalnej Służby Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, której cele pozostają w sprzeczności z celami NATO” – czytamy w postanowieniu o przedstawieniu zarzutów. W dalszej części dotyczącej zarówno Krzysztofa Duszy, jak i Piotra Pytla, czytamy, że sfałszowali oni dane przedstawiciela FSB Rosji i umożliwili mu zapoznanie się z tajemnicami wojskowymi.
W 2012 i 2013 r. w „krótkich odstępach czasu” podał (Krzysztof Dusza) na liście osób uprawnionych do przelotu samolotem wojskowym Mi-2 „nieprawdziwe dane przedstawiciela Federalnej Służby Bezpieczeństwa przy Ambasadzie Rosji w Warszawie, które uniemożliwiały rozpoznanie go jako cudzoziemca; wprowadził go na teren chronionej jednostki wojskowej w Braniewie (…), nie uzyskał wymaganego zezwolenia na przelot na trasie Gdynia Babie Doły – Warszawa Okęcie tego cudzoziemca samolotem patrolowo-rozpoznawczym przynależnym do jednostki wojskowej w Siemirowicach, który to samolot posiadał wbudowane wszystkie urządzenia zgodnie z przeznaczeniami tego statku powietrznego, czym działał na szkodę interesu publicznego, umożliwiając przedstawicielowi Federalnej Służby Bezpieczeństwa zapoznanie się z zamontowanymi na tym statku powietrznym systemami oraz zapoznanie się z infrastrukturą jednostki w Braniewie, przez co nie zapewnił ochrony kontrwywiadowczej i ochrony bezpieczeństwa ww. jednostek wojskowych” – czytamy w postanowieniu prokuratora.
Rok temu „GP” ujawniła szczegóły lotów Piotra Pytla i Krzysztofa Duszy oraz przedstawiciela FSB.
24 września 2012 r. szef SKW gen. bryg. Janusz Nosek wysłał do gen. Zbigniewa Głowienki, dowódcy wojsk lądowych, pismo o przydział samolotu. „Uprzejmie proszę Pana Generała o spowodowanie organizacji transportu lotniczego w ramach przydzielonego Służbie Kontrwywiadu Wojskowego limitu nalotów na rok 2012 śmigłowcem Mi-2 w oparciu o bazę w Inowrocławiu” – czytamy w piśmie, w którym wyszczególniono program lotów: przelot 1 października 2012 r. na trasie Warszawa Okęcie (lotnisko wojskowe) – Braniewo – lotnisko 9. Brygady Kawalerii Pancernej. Dysponentem samolotu i koordynatorem przedsięwzięcia był szef gabinetu szefa SKW płk Krzysztof Dusza. Dwa dni później, 26 września 2012 r., wysłał on do płk. Jana Rydza, dowódcy 9. Brygady Kawalerii Pancernej w Braniewie, pismo dotyczące zabezpieczenia wizyty delegacji SKW. „W związku z planowanym transportem lotniczym w dniach 1–2 października 2012 r. uprzejmie proszę Pana Pułkownika o umożliwienie wjazdu pojazdom służbowym SKW odbierającym i przewożącym delegację SKW liczącą 3 osoby” – napisał płk Dusza.
Z dokumentów, do których dotarła „GP”, wynika, że w delegacji SKW byli wspomniani płk Krzysztof Dusza, Piotr Pytel (miał wówczas stopień pułkownika, na początku br. został zdegradowany) oraz… rezydent rosyjskiego wywiadu W.J.
Cała trójka przyleciała do Braniewa, na lotnisko 9. Brygady Kawalerii Pancernej, po czym służbowymi samochodami panowie udali się do Ułowa, małej wsi położonej tuż przy granicy z obwodem kaliningradzkim, gdzie podczas suto zakrapianej alkoholem kolacji spotkali się z funkcjonariuszami rosyjskiego wywiadu.
Na szkodę SKW
Kolejne zarzuty dotyczą działań podejmowanych przez SKW po katastrofie smoleńskiej. Generał Janusz Nosek po katastrofie nie wprowadził podwyższonego stanu alarmowego, nie powołał żadnego zespołu i 10 kwietnia 2010 r. wysłał do Smoleńska oficerów bez dokumentów legalizacyjnych.
„Jako szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego nie dopełnił obowiązku nakazującego ochronę danych identyfikujących funkcjonariusza tych służb wykonujących swoje zadania i doprowadził przed osobą działającą na rzecz podmiotu zagranicznego do identyfikacji funkcjonariuszy wykonujących w ramach zleconych zadań czynności operacyjno-rozpoznawcze, co stanowiło informacje ściśle tajną. (…) Polecił ustalonym oficerom Służby Kontrwywiadu Wojskowego Inspektoratu w Warszawie udać się do Moskwy z paszportami dyplomatycznymi wystawionymi na własne nazwiska zamiast z dokumentami uniemożliwiającymi ustalenie danych identyfikujących oraz polecił ujawnić ustalonemu funkcjonariuszowi Federalnej Służby Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej swoje dane personalne oraz cel pobytu, co uniemożliwiło realizację faktycznie zleconych czynności operacyjno-rozpoznawczych, czym wyrządził szkodę Rzeczpospolitej Polskiej oraz działał na szkodę interesu publicznego” – czytamy w postanowieniu o przedstawieniu zarzutów.
Nie wiadomo, dlaczego gen. Nosek podjął taką decyzję, wiadomo natomiast, że skutecznie zablokował działania swoich oficerów na terenie Rosji, którzy mogliby uzyskać istotne informacje na temat katastrofy smoleńskiej.
CAŁOŚĆ CZYTAJ W NAJNOWSZYM NUMERZE TYGODNIKA "GAZETA POLSKA"