– Również w przypadku zagrożeń dla Polski, jestem głęboko przekonany, reakcja NATO byłaby zdecydowana. Przede wszystkim dlatego, że obrona Polski jest w interesie Zachodu – mówił w wywiadzie dla Gazety Wyborczej Tomasz Siemoniak, minister obrony narodowej.
„Zielone ludziki” na terytorium Polski?
– Wtedy na miejscu pojawia się policja ze wsparciem ABW i innych służb. W dyspozycji dowództwa operacyjnego Wojska Polskiego jest też GROM gotowy do działania w takiej sytuacji. „Bojownicy” szybko zostaną ujęci i osadzeni w areszcie śledczym np. w Olsztynie – mówił minister obrony, odpowiadając na pytanie o działanie w przypadku pojawienia się „zielonych ludzików” w okolicach np. Lidzbarka Warmińskiego.
– Od lat rozważamy scenariusze wojny asymetrycznej, konfliktów na pograniczu wojny. Nawet takich, które do niedawna wydawałyby się absurdalne – zapewniał Tomasz Siemoniak. Wyjaśniał, że to, co nazywamy wojną hybrydową, to nic nowego, bowiem separatyści mieli swoich poprzedników. – Pamiętamy piątą kolumnę niemiecką na pograniczu Polski w 1939 r., prowokację gliwicką. To są te same albo podobne schematy działania – stwierdził szef resortu obrony.
Minister przekonany o skuteczności NATO
Odnosząc się do ewentualnego ataku na Polskę i związanej z tym pomocy państw NATO zgodnie z art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego, Siemoniak podkreśla, że ta formuła działa. – Polityka NATO to wyraz woli 28 państw członkowskich. Ale przecież nie było wątpliwości ponad półtora roku temu, gdy Turcja poprosiła o pomoc w związku z tym, że na jej terytorium spadły pociski z Syrii. Swoje baterie Patriot z obsługującymi je żołnierzami skierowały tam pilnie i bez wahania Niemcy i Holandia, państwa raczej ostrożne w używaniu własnych sił zbrojnych poza granicami – stwierdził. I jak dodawał: – Również w przypadku zagrożeń dla Polski, jestem głęboko przekonany, reakcja NATO byłaby zdecydowana. Przede wszystkim dlatego, że obrona Polski jest w interesie Zachodu.
Siły NATO w Polsce to „polityczny cel”
Pytany o działania, aby na terytorium Polski stacjonowały wojska Sojuszu, Siemoniak zapewniał, że jest to ważny „polityczny cel”. – Chcemy doprowadzić do takiej sytuacji, aby w chwili ewentualnego zagrożenia na terenie Polski były gotowe do akcji jednostki NATO. To jest możliwe i bardzo ważne z punktu widzenia bezpieczeństwa Polski – podkreślał szef MON.
Tomasz Siemoniak w kontekście niechęci części niemieckich polityków wobec baz NATO na wschodnich rubieżach Sojuszu stwierdza, że „zupełnie nie rozumie tych polityków, którzy odmawiają nam tego samego poziomu bezpieczeństwa, którego dzięki obecności wojsk USA byli beneficjentami przez kilkadziesiąt lat zimnej wojny”. – Obawiam się, że takie wypowiedzi podmywają dorobek świetnych 25 lat w relacjach polsko-niemieckich, zwłaszcza w naszej opinii publicznej – dodał.
Polska armia nieprzygotowana do obrony? Siemoniak: To nieprawda
Minister obrony narodowej odniósł się też do głośnych słów byłego dowódcy wojsk lądowych gen. Waldemara Skrzypczaka, który stwierdził, że polska armia jest nieprzygotowana do obrony kraju, a Rosjanom zajęcie Polski zajęłoby 3 dni. – Panikarstwo nie pasuje do generałów, nawet emerytowanych. To opina nieprawdziwa choćby dlatego, że Rosja nie jest w stanie zgromadzić znaczących sił na polskich granicach w sposób niezauważony przez nas i NATO – stwierdza Siemoniak. – Dlatego gdy ktoś mówi o możliwości zajęcia Warszawy przez trzy dni, mówi nieprawdę – dodaje.
„To Putin odmienił NATO”
Szef resortu obrony w dalszej części wywiadu przyznaje też, że „Polska od lat mocno zwracała uwagę na zagrożenia w Europie, ale dopiero agresywna polityka Rosji w ostatnim okresie zasadniczo zmieniła stanowisko wielu naszych sojuszników, którzy wcześniej widzieli w Rosji wiarygodnego, pokojowego partnera dla Zachodu”. – To Putin odmienił NATO. Sojusz teraz wraca więc do podstawowej swojej roli, do gwarancji solidarnej obrony terytoriów państw członkowskich, w tym Polski. Dzisiaj NATO musi być tutaj, bo nie ma innego wyjścia – skwitował minister obrony narodowej.