– Nie ma minuty, żebym nie myślał, o tym co się stało. Teraz czuję się szczególnie odpowiedzialny za moich najbliższych, zwłaszcza za żonę i wnuczkę. Dwie najbliższe mi kobiety, które spodziewają się, że je w jakiś sposób ochronię. Wiem, że muszę temu oczekiwaniu sprostać. Czynna polityka jest już poza mną - wyznał w rozmowie z Olgą Wasilewską z tygodnika ,,Wprost\'\' Leszek Miller.
–- Do śmierci syna wiedziałem, kim jestem i co jest w życiu ważne. Teraz nie wiem, jakim będę człowiekiem i co będę robił. Tragedia, która nas spotkała, głęboko przebudowuje świadomość, a przecież to jest dopiero początek drogi - powiedział w rozmowie z tygodniem ,,Wprost'' Leszek Miller.
– Słowa, że kiedy umiera ktoś bliski, umiera też cząstka nas, brzmią może banalnie, ale są prawdziwe - mówił polityk.– Spotykaliśmy się niemal codziennie. Razem wyprawialiśmy się na narty, chodziliśmy do kina, jeździliśmy na wycieczki rowerowe i letnie wakacje. Kiedy wracałem z telewizji, radia albo gdy ukazał się jakiś wywiad ze mną, często dzwonił. "Dzisiaj byłeś naprawdę dobry" albo "Tym razem słabo wypadłeś". Gdy na początku sierpnia udzieliłem wywiadu "Wprost", też zadzwonił" - wspominał w rozmowie z tygodniem ,,Wprost'' Leszek Miller.
– Ostatnią osobą, która widziała syna żywego, była jego partnerka, z którą mieszkał. To był burzliwy związek. Ona mogłaby powiedzieć, jak wyglądały ostatnie godziny, ale to będzie "jej prawda", niekoniecznie obiektywna" - dodał polityk.
– Słucham o niej (o polityce - przyp. red.) jednym uchem z narastającym znużeniem. Nie zmienię świata, który mnie otacza ani się od niego nie odetnę, ale te sprawy nie są dla mnie najważniejsze. Nie ma minuty, żebym nie myślał, o tym co się stało. Teraz czuję się szczególnie odpowiedzialny za moich najbliższych, zwłaszcza za żonę i wnuczkę. Dwie najbliższe mi kobiety, które spodziewają się, że je w jakiś sposób ochronię. Wiem, że muszę temu oczekiwaniu sprostać. Czynna polityka jest już poza mną - powiedział polityk w rozmowie z Olgą Wasilewską.