Maciej Świrski, prezes Reduty Dobrego Imienia, mówił w TV Republika o książce "Ptaki drapieżne. Historia Lucjana \'Sępa\' Wiśniewskiego, likwidatora z kontrwywiadu AK". Jej recenzja ukazała się w tygodniku "Wprost". Zdaniem Świrskiego autor tekstu przedstawił żołnierzy AK jako zwykłych bandytów.
Książka, o której rozmawiano w "Wolnych Głosach", opowiada o losach elitarnego oddziału specjalnego 993/W, kontrwywiadu Armii Krajowej. Jego członkowie wykonywali wyroki śmierci na Niemcach oraz polskich zdrajcach i konfidentach Gestapo, wydane przez sądy Państwa Podziemnego.
– Dla osoby, która się tymi tematami nie zajmuje, ten temat jest pod względem warsztatowym niebezpieczny – tłumaczył Mariusz Olczyk, historyk z Archiwum Akt Nowych. Dodał, iż ktoś kto nie zna realiów konspiracji i próbuje je oceniać przez pryzmat dzisiejszego świata, "wpada w pewne pułapki". – W tym tekście użyto takich sformułowań, jak 'cyngle', 'komando' – podkreślił.
Moralne potępienie
– Ta książka i ten artykuł układają się w jeden ciąg – oświadczył z kolei Maciej Świrski. – Początkiem tego wszystkiego był niemiecki film "Nasze matki, nasi ojcowie", w którym żołnierze Armii Krajowej są takimi samymi bandytami jak hitlerowcy. Krótko mówiąc, chodzi o ustawienie wszystkiego w taki sposób, by wszelkie działania Polskiego Państwa Podziemnego można było moralnie potępić – mówił.
Prezes Reduty Dobrego Imienia powiedział, że w książce żołnierzy AK znieważono z imienia i nazwiska. – Było czterech braci Bąk, jeden z nich zginął na początku wojny, trzej pozostali byli członkami oddziału 993/W. Rodzina, oburzona publikacją, wystąpiła z żądaniem sprostowania, ponieważ określenia użyte przez autora, plus usytuowanie tych postaci po prostu znieważa ich pamięć, dlatego Reduta Dobrego Imienia musi ich bronić i z tego powodu zorganizowaliśmy dziś konferencję prasową – podkreślił Świrski.