Gośćmi „Saloniku Politycznego”, prowadzonego przez Rafała Ziemkiewicza, gościli Andrzej Stankiewicz, Mariusz Gierej i Łukasz Warzecha.
– Kilkakrotnie pojawiało się w naszych rozmowach zaniepokojenie tym, że rozjechały się dwie części wyborczego programu PiS. Po stronie wydatków zrealizowano to co było zapowiedziane, po stronie tego, co miało te wydatki sfinansować, nie udało się wprowadzić podatków obciążających zagraniczne korporacje, co miało przynieść duże dodatkowe pieniądze na te socjalne programy. Chyba sprawa kwoty wolnej od podatku i jej załatwienie, która dla części jest likwidacja kwoty wolnej, to jak sądzę jest skutek tej sytuacji – zauważa Rafał Ziemkiewicz.
"Większość Polaków zmian w ogóle nie odczuje"
– Nie do końca tak jest, w tym roku budżet Ministerstwa Finansów, ma po stronie dochodowej plus 16 miliardów. To dane Ministerstwa Finansów. Zrealizowano mnóstwo obietnic wyborczych, które kosztowały mnóstwo pieniędzy. Pojawiła się nadwyżka dochodowa w budżecie. Zastanawiam się nad jednym – czy zatrzymały się inwestycje w samorządach i państwa w infrastrukturę i stąd ta nadwyżka, czy to wzrost z powodu zmniejszonej karuzeli vatowskiej. Może zmiany, które nastąpiły w podatkach, że kupując odpowiada za to, jeżeli vat został „skręcony” przez sprzedającego. Być może to wszystko się skumulowało. Być może nie udało się zająć podatkiem bankowym i nie udało się kompletnie od sklepów wielkopowierzchniowych, który został źle przygotowany przez Pawła Szałamacha i jego ekipę. To dla mnie po części pewna zagadka, skąd te 16 miliardów, skoro mamy spadek wzrostu PKB. Co się wydarzyło? To dla mnie tajemnica – odpowiada Mariusz Gierej.
– To ma znaczenie, bo z tego moglibyśmy wywnioskować, czy to jest stała tendencja, jakiś czynnik, który będzie wracał w kolejnych latach, czy to jest czynnik jednorazowy. Jeżeli to skutek uszczelnienia systemu VAT-owskiego, to jest pytanie, czy to przyniesie skutek tylko jednorazowo, a później się wyrówna, już nie będzie tego efektu odczuwalnego. Sam koszt program 500 + grubo ponad dwukrotnie przekracza te nadwyżkę. Co do kwoty wolnej to jest jednak moim zdaniem działanie czysto populistyczne. Wygląda to tak – większość Polaków tego w ogóle nie odczuje. Jakaś grupa odczuje w stopniu umiarkowanym na minus, ale jednak odczuje, na plus odczuje to grupa osób, które zarabiają naprawdę małe pieniądze. W większości to są osoby, które mają dochody z innych źródeł. Samo ministerstwo mówi, że to dotyczy dorabiających do emerytury. Jeszcze te przykłady, które ministerstwo finansów wygenerowało, to jest kpina, to pokazuje jak ekipa Morawieckiego jest oderwana od rzeczywistości, skoro pokazuje, że zawodowy fotograf zarabia rocznie 10 tysięcy złotych – dodaje Łukasz Warzecha.
"Okazało się, że kwotę trzeba podnieść, pogrzebano w archiwach ministra Szałamachy i wymyślono projekt"
– Grupa w którą uderzono to ludzie którzy zarabiają powyżej 10 tysięcy miesięcznie. To jest trochę tak, że jeżeli mówi się, że PiS uderza w klasę średnią, to o ile pamiętam, te progi jeśli chodzi o kwotę wolną, to klasy średniej to nie będzie dotyczyć. Ludzie, którzy zarabiają ponad 10 tysięcy miesięcznie oni to odczują. Niewiele, ale stracą, z 500 zł w skali roku. Zyskają ci, którzy są biorcami opieki społecznej. To takie myślenie, że jak im zostawimy więcej, to oni mniej wezmą z pomocy społecznej. Zajmowałem się kulisami w ogóle powstawania tego projektu. Bo wy go traktujecie jako taki projekt dalekosiężny, robimy transfery, budujemy nową klasę średnią, wydźwigamy ludzi z ubóstwa. Ludzi, którzy zarabiają 6 tysięcy rocznie trudno wyciągnąć z ubóstwa, bo ich postawić na nogi będzie wymagało czasu. Jeśli oni dostaną 200 zł więcej to ich nie wydźwignie. Przypominam, że pod koniec października rząd wysłał do sejmu projekt, który mówił, że kwota się nie zmienia, mimo orzeczenia trybunału, że trzeba ją podnieść. Okazało się, że kwotę trzeba podnieść, pogrzebano w archiwach ministra Szałamachy i wymyślono projekt, który wygląda na realizację wyroku trybunały, a wiele nie kosztuje – zakończył Andrzej Stankiewicz.